piątek, 6 lutego 2015

Od Deatha CD. Telary

- Czego od nas chcecie? - odwróciłem się na pięcie udając poirytowanego. Starałem się brzmieć stanowczo.
- Czego od was chcemy?! - wrzasnął tam ten mniejszy. - Czy to nie...
- Daj spokój, Senpara. - powiedział opanowanie tamten większy, wskazując uciszająco gestem łapy. Tamten zwiesił łeb. Wykonałem szybką analizę. Ten większy; jest spokojny i opanowany, nic nie wyprowadzi go z równowagi. Na pewno jest bardzo potężny... ten mniejszy jest strasznie napalony i cały czas się wyrywa, ale widać, że jest pod rozkazami tamtego potężniejszego. Chyba rozgryzłem, jak ich pokonać i jak odprawić ich tam, skąd przyszli. Podzieliłem się szeptem moim planem z waderą. Kiedy tamte mroczne istoty zeszły na ziemię, zaciągnęły za sobą ciemną mgłę, która sprawiła, by mogli poruszać się w cieniu. Znaczy to, że wystarczy skierować na nich jakiekolwiek światło. Wilczyca miała się nimi zająć, gdy ja miałem pobiec do jaskini po latarkę. Wykonałem manewr. Puściłem się pędem do jaskini, a Telara została, chcąc zająć wilki. Pochwyciłem latarkę w pysk i u usiłowałem wrócić na miejsce. Skryłem się za drzewem. Mniejszego wilka nie było, a ten duży stał naprzeciw Telary i wpatrywał się jej w oczy. Działo się to tak przez dłuższą chwilę, po czym nieoczekiwanie odezwała się ta mroczna istota:
- Boisz się?
     Telara poruszyła się niespokojnie.
- Tamten wilk pobiegł. Nie dostałem żadnego nakazu, zabicia cię, jednak nie ma też nikogo, kto by cię ochronił. W sumie, można powiedzieć, że to twój koniec... pytam raz jeszcze. Boisz się?
- Nie odczuwam strachu. - powiedziała nagle wadera. - Death przybędzie mi na ratunek... moje serce na zawsze pozostanie przy nim i przy innych moich przyjaciołach...
- Niedorzeczne. Oboje wiemy, jaka przyszłość czeka ciebie i twoich przyjaciół. Przybycie twojego przyjaciela nie zmieni faktu, że wasz koniec jest coraz bliższy. Nic tego nie zmieni. Dzieląc się przed śmiercią z przyjaciółmi, wy wilki, ułatwiacie sobie spoczynek. To rodzaj instynktownego zachowania, powstrzymującego was od popadnięcia w obłęd i rozpacz. W rzeczywistości nie jest możliwym, by wilki w pełni okazywali sobie swoje uczucia. To tylko zwykłe, zwierzęce złudzenie.
- Może to i prawda. - Odparła nagle Telara. Nie wiedziałem, o co chodzi w tej rozmowie... dlaczego rozmawiali o śmierci? - Może i nie potrafimy okazywać sobie w tym samym stopniu uczuć. Jednak, gdy wiele dla siebie znaczymy, nasze serca odrobinę zbliżają się do siebie... właśnie to rozumiemy przez jedność naszych dusz.
- Waszych dusz? - odpowiedział ze stoickim spokojem tamten wilczy upiór. - Wy, wilki, używacie tego słowa z taką łatwością. Zupełnie, jakbyście mieli do czynienia z namacalną materią. Moje oczy widzą wszystko. Nic nie umknie ich uwadze. "Czego nie widzę, nie ma prawa bytu". Długo żyłem z tym przeświadczeniem. Czym więc jest dusza? - Mówiąc to wyciągnął łapę w stronę serca Telary... co on chciał jej zrobić?! - Czy odnajdę ją, gdy rozpruję twoje ciało? Czy dostrzegę ją, gdy rozłupię twoją czaszkę...? Jak długo masz zamiar jeszcze tam stać i przysłuchiwać się naszej rozmowie?
Zamarłem. Otworzyłem szeroko oczy. Powiedział to tak spokojnie... nawet nie spojrzał w moją stronę! Jak długo wiedział, że go obserwuję? Może dopiero to spostrzegł? Może wiedział od początku... na tego kolesia nie wystarczy małe światełeczko żarówki...

<Telara?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz