- Tsa... - odparłem. Jakoś specjalnie nie przejmowałem się tym, że jest tu "strasznie", tylko skupiłem się na tajemniczej zagadki. Wszyscy dobrze znają to silne, ale dziwne uczucie, kiedy skupiasz się na czymś tak mocno, że zapominasz o całej reszcie.
Szliśmy ciemnym korytarzem. Karibu rozglądała się co chwile niepewnie spoglądając na wrogo nastawione pomieszczenie. Ja w skupieniu węszyłem nosem po szynach, nasłuchując owego dziwnego płaczu. Robił się coraz głośniejszy. Zbliżaliśmy się do niego. Przymknąłem oczy.
- W lewo! - powiedziałem i pociągnąłem za sobą w boczny korytarzyk. Obok nas w głównym pomieszczeniu, którym przed chwilą podążaliśmy przeleciała wielka ognista kula.
- Ja... ee... ale co to było? - zapytała zszokowana Karibu.
- Nie mam zielonego pojęcia, wiem tylko, że ktoś pofatygował się i zastawił na nas kilka pułapek... - mruknąłem zniechęcony. Ruszyliśmy dalej zimnym i nieprzyjaznym korytarzem, który cały czas się zwężał. W końcu dotarliśmy do małych drewnianych, zbutwiałych drzwi...
<Karibu? A co za nimi? O.o o.O>
<Karibu? A co za nimi? O.o o.O>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz