Leciałem spokojnie nad terenami watahy. Wiał mocny wiatr przez który musiałem co chwila lądować. Nagle spadł deszcz i posypały się pioruny. Wleciałem do jaskini. Usiadłem w koncie podpierając się o ścianę. Okazało się że to nie była ściana, to był grzbiet smoka. błyskawicznie mnie zaatakował, lecz byłem szybszy. Wystrzeliłem z jaskini. Leciałem najszybciej jak mogłem. Obejrzałem się przez ramie. Zgubiłem go. Lecz przez swoją nieuwagę uderzyłem w skałę. Upadłem z hukiem na ziemię, a skały nade mną się pokruszyły. Wielki głaz spadł mi na skrzydło. A ponieważ jestem w połowie nietoperzem mam skrzydła przymocowane do łap. Tak więc głaz spadł mi na skrzydło i na łapę. Wrzasnąłem z bólu. Czułem że i łapa i skrzydło są złamane. Ległem na ziemi i starałem się wyrwać skrzydło i łapę. Bezskutecznie. Pogorszyłem tylko swój stan. Krew się lała spod głazu. Nagle kątem oka ujrzałem za sobą wilka.
<Wilku? Ratuj xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz