- Och... no dzięki. - uniosłem brwi.
- No co? - popatrzyła niewinnie w niebo.
- Dobra, chodź. - powiedziałem i wstałem. - Tylko komu masz zamiar to dać?
- A nie wiem. Może po prostu tu zostawimy. Na pewno się znajdzie się wygłodniały wilk, który przyjdzie tu na polowanie. A ja bym chętnie poszła do Samanthy, żeby mi dała jakąś maść na te głupie rośliny!
- Może spróbujesz potrzeć rumiankiem? - zaproponowałem, gdyż ja sam go stosowałem, gdy się oparzyłem. - Mi zawsze pomaga.
- Dobra, ale mam nadzieję, że to jeszcze nie pogorszy sprawy.
- Spoko... - westchnąłem.
- A gdzie on... ee... może tak: gdzie można go znaleźć?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami.
- Może Samantha ma? - dociekała Cassy.
- Jeju, dobra! Chodźmy już do tej Samanthy. Co ty się tak na nią uwzięłaś? - zaśmiałem się i ruszyliśmy.
<Okej... Cass? Bracus vvenus totalus :{)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz