Słyszałam niedawno o tym basiorze..., albo waderze? To właśnie przez niego nie ma zwierzyny i wody... Postanowiłam zbadać sprawę na własną łapę. Zostawiłam mamie list, żeby się nie martwiła i ruszyłam. Właściwie nie wiedziałam, gdzie jest JEGO, albo, JEJ jaskinia. Szłam na żywioł. Coś mnie zaniepokoiło. Wyczówalam w powietrzu jakąś negatywną energię... Wraz z jej nasilaniem się, napotykałam coraz więcej szkód. Opuszczone nory, jaskinie. Wyschnięte źródełka, strumyki, rzeki, jeziora. Ujrzałam w dali jaskinię obwieszoną dziwnymi amuletami i obstawioną posągami przedstawiającymi jakieś tajemnicze bożki. Wylazł z niej basior. Był ubrany w jakąś pelerynę z liści i zaczął szeptać dziwne słowa:
" Omnibus plantis, flumina, lacus. Vertunt in nihilum monstrum. Animalia omnia, et in omnibus entibus. Vertunt in defectu virtutis nihilum.Omnibus plantis, flumina, lacus. Vertunt in nihilum monstrum. Animalia omnia, et in omnibus entibus. Vertunt in defectu virtutis nihilum. "
Tak. To z pewnością był TEN wilk. Postanowiłam dowiedzieć się, dlaczegonnam to robi. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale wpadłam na pewien pomysł...
Ubrana w identyczną szatę jak on, wlazłam do jego jaskini.
- Witaj przybyszu zbłąkany. Wejdź do środka, ogrzej się - powiedział, gdy mnie zobaczył.
- Dzięki - usiadłam. Basior spojrzał na mnie, jak na idiotkę.
- Czy ty też jesteś z klanu tych zagubionych istot zwanych wilkami magicznymi wrodzonymi? - zapytał z obrzydzeniem.
- Och, nie, jam jest wilk, który magiczne moce i wygląd posiadł z keljnotu Gruru - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech. Grałam kiedyś w sztuce voodoo, a instynkt podpowiadał mi, że z takiego plemienia ten wilk pochodzi...
- O czcigodny! - padł przede mną - Tyś jest voodoo, oszczędź mnie!
- W jakiej sparwie tu przybywasz? W watasze..., to znaczy w klanie tym panuje zniszczenie, głod, pragnienie i bieda... - znowu ledwo powstrzymałam śmiech.
- Och, ja dla swego plemienia dobra wszelkie zbieram, czcigodny - wyjaśnił - u mnie panuje wszelkie bogactwo, ale na zimę zwierzyna się wynosi, a rzeki to zamarzają! Musimy stworzyć podziemny świat, spełniający warunki panujące na górze... - dodał.
- Ach, rozumiem cię doskonale - powiedziałam wyniośle - lecz słyszałam o ofierze z wilka jedynego, który zapewni wam tam tyle dóbr, ile milion klanów! - krzyknęłam.
- Słyszałem, o tej sztuce, ale wilk musi mieć na swoim koncie pewne rzeczy...
- Jedno zabójstwo z zazdrości.
- Zdradę.
- Przymuszone małżeństwo.
- Prześladowstwo kilkumiesięczne...
Dosłownie słyszałam opis ojca! Mama i ten jej... partner? Przyjaciel, czy tam ktoś planowali zabójstwo go, a teraz mam okazję pozbyć się dwóch szkodników...
- Znam takiego wilka... - rzekłam - wabi się Bryant. Obecnie znajduje się na wyspach Katuhu - w jednej chwili basiora nie było. Gdy wyszłam na dwór, wszystko było jak, jak dawniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz