Nie mogłam się już powstrzymać. Dwie wiewiórki ganiające za sobą po drzewach były wręcz przeurocze. Zaśmiałam się, obserwując jak ponownie jednak umyka przed drugą z orzeszkiem w łapkach.
- Moja sarenka... Tyle ganiania za tobą... - odwróciłam głowę w stronę głosu. Jakiś wilk stał nad przepaścią i patrzył smętnie w dół. Po chwili dało się słyszeć ciche "pac". Podeszłam na skraj i popatrzyłam w dół. Na samym dnie leżało rozpłaszczone brązowo-czerwone coś.
- No wielkie dzięki! Wiesz ile ja za tym biegałem?! - przewróciłam oczami.
- Nie przesadzaj. Przecież żyjesz. Możesz iść sobie upolować drugą... - mruknęłam i odwróciłam się z zamiarem odejścia. Przydepnął mi ogon, na co podskoczyłam.
- Nie, nie mogę. To twoja wina, więc mi w tym pomożesz - prychnęłam.
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Nie mam ochoty uganiać się za jakąś sarenką.
- Wyobraź sobie, że ja też nie - zaczynałam się irytować. On już był wkurzony. Na chwilę zapanowało milczenie.
- W sumie to masz rację. Nie potrzebuję tak słabej wadery, żeby złapać kolejną sarnę... - znowu prychnęłam.
- Chyba coś ci się pomyliło. Na twoje szczęście ja słabszych nie biję... - prawdopodobnie doszłoby do bardzo niemiłego w skutkach starcia, gdyby nie fakt, że prosto pod łapy basiora wskoczyła kolejna sarna. Chyba odruchowo ją zaatakował. A może to ja byłam celem, a ona tylko stanęła mu na drodze? W każdym razie kiedy przestała się ruszać stanął nad nią lekko skołowany. Chyba zły humor mu przeszedł.
-Emm... Więc...
-Alyanne jestem - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam łapę na powitanie. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Całkiem przyjemne uczucie.
<Arxell? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz