Nie miał pojęcia, jak bardzo ją rani. Oczywiście mowa o Ceivirze, waderze, która mimo wszystko polubiła, a później pokochała go takiego, jakim był, I mimo wszystko... nie przestała.
Jak więc czuł się Serine?
Sam on nie wiedział.
Jego podświadomość uwięziono w klatce i zastąpiono inną, uczucia wyplewiono, a ciało... ciało zostawiono. Całkiem samo.
Stał na korytarzu wsłuchując się mówiącą do kogoś Chance. Jej głos był zdarty od ciągłych krzyków. Zza drzwi brzmiała jak stara alkoholiczka próbująca mówić pod wodą.
Serine odważył się odejść dwa kroki od drewnianych płyt. Niektórzy ryzykują życie ratując damy w opałach, a inni oddalają się od swojej Pani.
Wysłuchał się w melodię dochodzącą z każdej strony. Gdzie się nie ruszył, tam ją słyszał; jakby po raz kolejny czyjś głos chciał utopić go w nutach.
Drzwi otworzyły się z głuchym skrzypem, a dopiero po chwili basior zrozumiał, że był to głos beżowej wadery.
- No, no, no... Dlaczego to odszedłeś? Czyżby były ważniejsze sprawy od chronienia mnie?
- Ta piosenka... - spojrzał w jej kierunku z pustym spojrzeniem, w którym krył się jednak prawdziwy on.
- Och... Podoba ci się? - spytała z udawaną czułością, której nie mógł rozpoznać.
Zawahał się. Otworzył pysk, jednak nie wydobył się z niego żaden dźwięk. W końcu tylko kiwnął głową.
Chance jednym ruchem wyciągnęła łapę i pazurami zaorała pysk basiora.
- Jak śmiesz! - krzyknęła. - Jesteś mój, jesteś moją własnością, więc jak... - drżąc, wzieła głęboki wdech nosem. - Myślałam, ze do tego nie dojdzie. Myliłam się. - mówiła chodząc wokół wilka.
Przybliżyła swój wąski pysk do już zagojonej rany - teraz na jego wardze były trzy białe kreski, jakby narysowane kredą.
- Tak ci zbrzydzę Ceivirę, że szybko o niej zapomnisz. Wszystko, co z nią związane, zniknie... - wyszeptała mu do ucha i odeszła na krok z zadowoleniem na pysku.
Nie miał pojęcia, o czym mówiła wadera. Kiedy o czymś myślał, zaraz o tym zapominał. Myśli przemijały tak szybko, jak przychodziły.
Serine i Chance szli korytarzem mijając rytmicznie wstawione drzwi. Miejsce zdawało się nie kończyć, jednak szybko znaleźli się na głównym balkonie. Po zobaczeniu ruin kolumn i popękanych balustrad wspomnienia uderzyły w niego z ogromną siłą. Ale co z tego, skoro już mu gdzieś wypadły.
Ale muzyka.
Była jedynym źródłem tylko tych wspomnień. Zaatakowały go, i co najlepsze, Chance nie mogła nad nimi zapanować.
Ogarnęła ją panika. Niekontrolowane drgawki, a do tego zaczęła dochodzić wściekłość.
- Więc, co zamierzasz z nim zrobić?
Z cienie kolumn wyłonił się czarny basior. W ognistych oczach widać było ogniki rozbawienia. Ruszył powolnym krokiem w ich stronę nie spuszczając wzroku z jego Pani. Raz tylko zerknął na jego szmaragdowe futro, jakby widział go pierwszy raz.
- Czego chcesz? – warknęła Chance.
- Porozmawiać – uśmiechnął się.
Chciał ją zagadać. Odwrócić uwagę… Nie docierało jeszcze do niego, ale czarny basior chciał mu pomóc.
Dlaczego tak myślał?
Wszystko przerwała kojąca muzyka. Wypełniała uszy Serine`a i nie chciała opuścić.
<Czeeei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz