Uśmiechnąłem się i opuściłem jaskinię wadery. W sumie... całkiem miło się tam przebywało. Wróciłem do jaskini moknąc przy tym trochę. Przez cały czas czułem jakieś spojrzenie na karku. Postanowiłem to zignorować. Położyłem się spać. Rano obudziło mnie jakieś dziwne pukanie. Otworzyłem oczy i swoim rozmazanym wzrokiem powiodłem w stronę wejścia do mojej jaskini.
- Tak? - Ziewnąłem.
- Cześć, Smerfie Garmadonie! Idziesz się bawić? - Usłyszałem dźwięczny głos na zewnątrz.
- Ruda? - Mruknąłem i wstałem, aby wpuścić ją do środka. - Co cię tu sprowadza?
- A nic... tak po prostu chciałam spędzić z tobą trochę czasu - Wilchelmina odsłoniła zęby w szerokim uśmiechu.
- Czemu nie? - Wzruszyłem ramionami i podążyłem za waderą.
- Tak właściwie, to dokąd idziemy? - Zagadnąłem, gdy szliśmy przez silnie pachnący rosą poranny las.
- Jak to gdzie? - Wilchelmina spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Do wodopoju.
Zatrzymałem się nagle gwałtownie.
- Czekaj... co? - Zamrugałem oczami. - W życiu tam nie pójdę!
- Uh... dlaczego? - Wilczyca popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Jest tam stanowczo za dużo wilków, a ja mam z tym związane nieprzyjemne doświadczenia i nie chciał bym znów nikogo straszyć - prychnąłem i odwróciłem się na pięcie.
- Oj, no! Smerfie Garmadonie! Na pewno nie będzie tak źle, a jeśli ze mną nie pójdziesz to się na ciebie obrażę! - Wyrzuciła wadera.
- To się obraź - powiedziałem szeptem, potarłem ramię i nieśmiało spojrzałem w stronę wadery.
- Hej, Garmadonku... zobaczysz, będzie fajnie! - Spojrzała w moje oczy i oparła na mojej piersi swoją głowę. Czułem jej ciepły oddech.
- No dobrze, zaufam ci - niemrawo odwzajemniłem uśmiech i powolnym krokiem ruszyliśmy dalej.
<Ruda? :')>
- Tak? - Ziewnąłem.
- Cześć, Smerfie Garmadonie! Idziesz się bawić? - Usłyszałem dźwięczny głos na zewnątrz.
- Ruda? - Mruknąłem i wstałem, aby wpuścić ją do środka. - Co cię tu sprowadza?
- A nic... tak po prostu chciałam spędzić z tobą trochę czasu - Wilchelmina odsłoniła zęby w szerokim uśmiechu.
- Czemu nie? - Wzruszyłem ramionami i podążyłem za waderą.
- Tak właściwie, to dokąd idziemy? - Zagadnąłem, gdy szliśmy przez silnie pachnący rosą poranny las.
- Jak to gdzie? - Wilchelmina spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Do wodopoju.
Zatrzymałem się nagle gwałtownie.
- Czekaj... co? - Zamrugałem oczami. - W życiu tam nie pójdę!
- Uh... dlaczego? - Wilczyca popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Jest tam stanowczo za dużo wilków, a ja mam z tym związane nieprzyjemne doświadczenia i nie chciał bym znów nikogo straszyć - prychnąłem i odwróciłem się na pięcie.
- Oj, no! Smerfie Garmadonie! Na pewno nie będzie tak źle, a jeśli ze mną nie pójdziesz to się na ciebie obrażę! - Wyrzuciła wadera.
- To się obraź - powiedziałem szeptem, potarłem ramię i nieśmiało spojrzałem w stronę wadery.
- Hej, Garmadonku... zobaczysz, będzie fajnie! - Spojrzała w moje oczy i oparła na mojej piersi swoją głowę. Czułem jej ciepły oddech.
- No dobrze, zaufam ci - niemrawo odwzajemniłem uśmiech i powolnym krokiem ruszyliśmy dalej.
<Ruda? :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz