Okazało się to tylko wilkiem. Odetchnęłam z ulgą. Zdjęłam strzałę chowając ją spowrotem do kołczanu, a łuk przewiesiłam przez ramię. Zmarszczyłam lekko nos. Basior. Uch...
-Hej, Cei - powiedział basior.
-Lost, hej! - powiedziała Ceivira. Zwróciła się do mnie. - Willow, to jest Lost. Lost. To jest Willow - przedstawiła nas sobie. Skinęłam głową, co Lost odwzajemnił. Przez chwilę wszyscy staliśmy w milczeniu, a po chwili Cei i Lost zaczęli rozmowę. -No jasne. Nikt się mną nie interesuję-pomyślałam i zaczęłam odchodzić.
-Hej, dokąd to?! - zawołała wadera. Zaklęłam pod nosem i odwróciłam sie niechętnie. Lost i Cei stali obok siebie. Oboje patrzyli na mnie z lekką irytacją przemieszaną z ciekawością.
-Idę tam gdzie chcę - odparłam dumnie. Ceivira prychnęła.
-Idę doką chcę! - zaczęła mnie przedrzeźniać, co szło jej raczej miernie. Prychnęłam, poczułam ogarniającą mnie wściekłość. Bo co? Nie jestem sympatyczna to można ze mnie drwić? O nie, moja droga, to ci się nie uda. Powiał wicher, a niebo pociemniało. Wadera zamilkła.
-Idę tam gdzie chcę - powtórzyłam z mocą. I odwróciłam się.
<Cei? Lost?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz