środa, 29 lipca 2015

Od Sperrka CD. Ignis

Patrzyłem jak zniknęła Ignis. Ja też jakby znikałem z tego snu…
Obudziłem się. Popatrzyłem w prawo i lewo. Zobaczyłem tylne łapy Deze.
-Zostawcie go!- warczała na podchodzące wadery.-Była umowa! Chcecie zginąć?!
-Deze?- zapytałem cicho.
-Ty się zamknij. Jeszcze partnerek dobierać nie umiesz…- szepnęła zadziornie.
-Deze…- podszedł do niej Rott.-Wiesz, że ja go nie chciałem skrzywdzić… Ja zawszę chcę dobrze dla watahy.
-Spadaj kretynie!- wybuchła.-Jeśli zbliżysz się o krok to was zabiję! A ojciec nie będzie zadowolony patrząc na to z góry! Wszystkich idiotów co dotkną moją rodzinę zabiję!
Wstałem powoli. Oparłem się o lewy bok Deze i spojrzałem na wadery.
-Czemu nas tak nie lubicie? Co my wam zrobiliśmy?!- zapytałem.
-Co?! Ty żyjesz w brew woli ojca!- wyrzuciła mi wadera.
-Ale teraz czas panowania Dezessi… Córki najpotężniejszego z wodzów Arktyki! Teraz jej czas. Wataha będzie spokojniejsza… lepiej będziecie żyły! Za jednym wyjątkiem.- spojrzałem na Rotta.
-Ja Dezessi. Mogę już w tej chwili odwołać się do śmierci matki! Zniszczyć Gosthim i wyswobodzić wiele innych ras. Wystarczy moja chęć.- powiedziała dumnie.
Podeszła do każdej wadery i wypowiedziała ich imiona.
-Jeśli taką masz wolę?- zapytał Rott.
-Rott… Nie mam do ciebie żalu, ale musimy pomówić bez wader i mojego brata.- powiedziała dumnie.
-Oczywiście! Wadery!- zakrzykną i wadery wycofały się.
Deze podeszła do mnie.
-Ignis… uwięziłam ją bo by uciekła do jakiejś innej watahy, ale wiedz, że jest tam bezpieczna.- przeraziłem się jej słowami.
-Gdzie?- zapytałem.
-W dużej jaskini.- powiedziała.
Zerwałem się do biegu. Ignis mogła się stamtąd wydostać i pobiedź do Lewiego...
„Tylko tego nie rób, nie teraz nie po śnie…”
Dobiegłem do jaskini i ujrzałem światełko. Mocą rozwaliłem kamień więżący Ignis. Widziałem jej zdezorientowane oczy jak węgielki. Chwyciłem nią i przytuliłem mocno.
-Co… co się dzieje?- zapytała.
-Już dobrze… Jest już dobrze…- powiedziałem.
-Ale czemu ja tu jestem?- zapytała.
-Moja siostra ma różne pomysły… ale jest już dobrze.- pogładziłem ją po głowie.
-Co się stało ja nic nie pamiętam…- spojrzała na mnie.
-To do ciebie nie podobne…- wycofałem się.
-Ale co?- zdziwiła się.
-Jak znalazłem się  tym śnie i co to była za maź?! Ignis?!- zawołałem i znów znalazłem się we śnie… z Ignis.
Była to znów ta biała sala.
Zobaczyłem w oddali jakiś cień. Było to dziwne… jakby światło zostawiało cień… ciemne światło? Nie coś mi się przewidziało… a jednak! Tak to było jakieś zgaszone światło które szło w naszą stronę. To było dziwne, bo skąd miało się wziąć to światło i po co?
-Ignis?- zapytałem.
-Tak?
-Czemu na ziemi jesteś taka dziwna… mówisz, że nic nie pamiętasz?
-Bo dotknęła mnie ta maź.- spuściła wzrok.
-O co tu chodzi?! Ten koszmarowy pan itd…-spojrzałem jej w oczy.
Światło było już obok nas.
-Witajcie!- zawołało damskim głosem.
-KIM TY JESTEŚ?!- zapytałem się.
-Jestem panią marzeń… Mój brat pan koszmarów był zły, a ja jestem jego przeciwnością…- wytłumaczyła.
-Pomożesz mi i Ignis?- zapytałem.
-Jeśli to możliwe….- zacięła się.-Mój brat się na nią uwziął… Stworzył magmę ciemności. To źle… Dziewczyna tylko w śnie pamięta co się stało…
Popatrzyłem na Ignis z błagalnym wzrokiem. Ona wpatrywała się w panią marzeń.

<Ignis? Chyba odleciałem do tej lepszej sfery… :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz