-Czekaj, a gdyby tak...- wypaliłem bez zastanowienia.- Eeeee... Ignis.... Błagam... Ja zginę bez ciebie! Już raz próbowałem... Śmierci, tym razem skończę na zawsze!- widziałem w jej oczach strach i... nie da się tego określić nie da!!
Zacząłem pierwszy raz... PIERWSZY RAZ!!! Płakać... jak bóbr.
-Sperrk... Kocham cię, ale...- spojrzałem na nią pustym wzrokiem.
-Daruj mi to... Jak chcesz mi tu coś wciskać to daruj.- przerwałem jej.- Do zobaczenia... w piekle.- odwróciłem się pod wpływem emocji.
Szedłem stanowczo przed siebie. Wiedziałem gdzie idę i wiedziałem po co. To ma być koniec. Dezessi? Co ona pomyśli... Znienawidzi Ignis i będzie chciała ją dopaść za wszelką cenę. Ignis przeżyje, ale Dezessi umrze. Po co o tym rozmyślać... to nic nie zmienia.
Poczułem powiew wiatru. Ignis już stała przede mną.
-Odsuń się.- nakazałem stanowczo.
Zaczęła tarasować mi drogę.
-Nie. Ja wiem... że to trudne dla ciebie i dla mnie, ale każdy ma jakieś coś co musi w życiu zrobić.
-Ja zrobiłem co chciałem.- odparłem przesuwając ją.
-Nie pozwolę ci na to!- wrzasnęła zrozpaczona.
-Odejdź... Teraz lub zostań na zawsze. I jeszcze jedno... TY NIC O MOICH UCZUCIACH NIE WIESZ!- powiedziałem i upadłem bezwładnie na ziemię.
Miałem ten jeden plan- niewypał, ale muszę go kończyć bo... ona odejdzie!
-Widziałaś moje łzy... Nie widziałaś nic więcej. NIC! Kurde! Ty nic nie ogarniasz! Mam przed sobą ciebie! Też mam problemy w stadzie! Wielkie jak twoje... może większe bo na mnie spada rola wszystkich teraz też grozi coś mojej siostrze, a no i tobie też! Zostałem z tobą wiedząc, że moja siostra może teraz ginąć.... WIESZ CO TO JEST MIŁOŚĆ!?- przestałem nad sobą panować.- Ja wiem! Próbuje okazać ci to co dnia... Każdego dnia... co świt od nowa, i od nowa, i od nowa i... Tak chcesz odejść?! Kiedy łamiesz serce... łamiesz wszystko co jest w wilku!
-Sperrk!- zaczęła szlochać bez silnie.
Podszedłem do niej i objąłem ją. Zacząłem całować jej rękę. Od nadgarstka do łokcia, od łokcia do łopatki, od łopatki do szyli. Nie wiedziałem co robię ale tyle czasu spędziliśmy razem a tak naprawdę nic nie spędziliśmy razem... Teraz muszę docenić każdą chwilkę, chwilę...
Odepchnąłem ją gdy chciała mnie pocałować. Wiedziałem, że teraz możemy tylko tym siebie ranić. Zamieniłem się w ptaka.
-Sperrk! Nie...Nie rób tego. Ja nie idę już w tej chwili do jutra zostanę.- próbowała mnie zatrzymać.
Spojrzałem na nią. Na jej piękne oczy i niestety już czerwone od łez. Jej piękne uszy, usta, a nawet teraz tak wyjątkowy nos. Ostatni raz... ostatni raz- powtarzałem sobie myśląc o niej.- Tylko ja i ona możemy być razem... Nie jakiś Lolek, Lezart czy jak mu tam było! Ja w piekle będę czekał, ale czy ona do niego wejdzie... Pewnie nie. Ratując tyle istnień będzie w niebie się radować z tym wodnym idiotom!
Nie wytrzymałem i po raz ostatni chciałem ją przytulić... poczuć jej ciepło... dotyk... zapach. Zamieniłem się w wilka.
-Puki tu będziesz będę tu i ja...- powiedziałem biorąc ją w ramiona.
-Bądź tu dłużej.... Proszę. Nie chce twojej śmierci.- powiedziała.
-Nie chce twojego odejścia.- powiedziałem.
-To nie to samo.
-Racja. Ty możesz decydować, a ja nie... Ty masz karty.- dodałem.
-Ja widzę to zupełnie inaczej... wiesz.
-Wiem. I naprawdę chcę i próbuję cię zrozumieć, ale się nie da!- przytuliłem ją mocniej.
Wpadła mi pewna myśl do głowy.
-Chodź ze mną.- była nie zdecydowana.- Zaufaj mi.
Westchnęła i ruszyła za mną. Przeszliśmy kilkanaście metrów i ujrzeliśmy polanę. Nakazałem ( mocą) kamieniowi wyłonić się z pod powierzchni ziemi i utworzyć serce. Roślinom nakazałem pokryć to kamienne serce i rozkwitnąć na nim. Ignis patrzyła na to z podziwem. Uśmiechnęła się pochmurnie.
-Tu jest nasze miejsce... Nigdy się z tej watahy nie ruszę. Zawsze będę tu.... ciałem.- powiedziałem patrząc na nią.
Pocałowałem ją delikatnie.
-Mam jeden pomysł, który pomoże nam i innym.- powiedziałem.- Gdy ten koszmarek czy to coś prześladujące ciebie... Dostanie w zamian moją duszę nie będziesz cierpieć i nie będziesz musiała wychodzić za tego gościa...-spojrzała na mnie mroźno.- Proszę przemyśl to. Albo to, albo moja śmierć, tu w tym miejscu.
Wskazałem Skałę w kształcie serca. Odwróciła się. Zacząłem powoli rozdzierać serce na pół, ale Ignis się odwróciła z powrotem słysząc hałas.
-To jak będzie?- zapytałem.
Pocałowała mnie.
Zacząłem pierwszy raz... PIERWSZY RAZ!!! Płakać... jak bóbr.
-Sperrk... Kocham cię, ale...- spojrzałem na nią pustym wzrokiem.
-Daruj mi to... Jak chcesz mi tu coś wciskać to daruj.- przerwałem jej.- Do zobaczenia... w piekle.- odwróciłem się pod wpływem emocji.
Szedłem stanowczo przed siebie. Wiedziałem gdzie idę i wiedziałem po co. To ma być koniec. Dezessi? Co ona pomyśli... Znienawidzi Ignis i będzie chciała ją dopaść za wszelką cenę. Ignis przeżyje, ale Dezessi umrze. Po co o tym rozmyślać... to nic nie zmienia.
Poczułem powiew wiatru. Ignis już stała przede mną.
-Odsuń się.- nakazałem stanowczo.
Zaczęła tarasować mi drogę.
-Nie. Ja wiem... że to trudne dla ciebie i dla mnie, ale każdy ma jakieś coś co musi w życiu zrobić.
-Ja zrobiłem co chciałem.- odparłem przesuwając ją.
-Nie pozwolę ci na to!- wrzasnęła zrozpaczona.
-Odejdź... Teraz lub zostań na zawsze. I jeszcze jedno... TY NIC O MOICH UCZUCIACH NIE WIESZ!- powiedziałem i upadłem bezwładnie na ziemię.
Miałem ten jeden plan- niewypał, ale muszę go kończyć bo... ona odejdzie!
-Widziałaś moje łzy... Nie widziałaś nic więcej. NIC! Kurde! Ty nic nie ogarniasz! Mam przed sobą ciebie! Też mam problemy w stadzie! Wielkie jak twoje... może większe bo na mnie spada rola wszystkich teraz też grozi coś mojej siostrze, a no i tobie też! Zostałem z tobą wiedząc, że moja siostra może teraz ginąć.... WIESZ CO TO JEST MIŁOŚĆ!?- przestałem nad sobą panować.- Ja wiem! Próbuje okazać ci to co dnia... Każdego dnia... co świt od nowa, i od nowa, i od nowa i... Tak chcesz odejść?! Kiedy łamiesz serce... łamiesz wszystko co jest w wilku!
-Sperrk!- zaczęła szlochać bez silnie.
Podszedłem do niej i objąłem ją. Zacząłem całować jej rękę. Od nadgarstka do łokcia, od łokcia do łopatki, od łopatki do szyli. Nie wiedziałem co robię ale tyle czasu spędziliśmy razem a tak naprawdę nic nie spędziliśmy razem... Teraz muszę docenić każdą chwilkę, chwilę...
Odepchnąłem ją gdy chciała mnie pocałować. Wiedziałem, że teraz możemy tylko tym siebie ranić. Zamieniłem się w ptaka.
-Sperrk! Nie...Nie rób tego. Ja nie idę już w tej chwili do jutra zostanę.- próbowała mnie zatrzymać.
Spojrzałem na nią. Na jej piękne oczy i niestety już czerwone od łez. Jej piękne uszy, usta, a nawet teraz tak wyjątkowy nos. Ostatni raz... ostatni raz- powtarzałem sobie myśląc o niej.- Tylko ja i ona możemy być razem... Nie jakiś Lolek, Lezart czy jak mu tam było! Ja w piekle będę czekał, ale czy ona do niego wejdzie... Pewnie nie. Ratując tyle istnień będzie w niebie się radować z tym wodnym idiotom!
Nie wytrzymałem i po raz ostatni chciałem ją przytulić... poczuć jej ciepło... dotyk... zapach. Zamieniłem się w wilka.
-Puki tu będziesz będę tu i ja...- powiedziałem biorąc ją w ramiona.
-Bądź tu dłużej.... Proszę. Nie chce twojej śmierci.- powiedziała.
-Nie chce twojego odejścia.- powiedziałem.
-To nie to samo.
-Racja. Ty możesz decydować, a ja nie... Ty masz karty.- dodałem.
-Ja widzę to zupełnie inaczej... wiesz.
-Wiem. I naprawdę chcę i próbuję cię zrozumieć, ale się nie da!- przytuliłem ją mocniej.
Wpadła mi pewna myśl do głowy.
-Chodź ze mną.- była nie zdecydowana.- Zaufaj mi.
Westchnęła i ruszyła za mną. Przeszliśmy kilkanaście metrów i ujrzeliśmy polanę. Nakazałem ( mocą) kamieniowi wyłonić się z pod powierzchni ziemi i utworzyć serce. Roślinom nakazałem pokryć to kamienne serce i rozkwitnąć na nim. Ignis patrzyła na to z podziwem. Uśmiechnęła się pochmurnie.
-Tu jest nasze miejsce... Nigdy się z tej watahy nie ruszę. Zawsze będę tu.... ciałem.- powiedziałem patrząc na nią.
Pocałowałem ją delikatnie.
-Mam jeden pomysł, który pomoże nam i innym.- powiedziałem.- Gdy ten koszmarek czy to coś prześladujące ciebie... Dostanie w zamian moją duszę nie będziesz cierpieć i nie będziesz musiała wychodzić za tego gościa...-spojrzała na mnie mroźno.- Proszę przemyśl to. Albo to, albo moja śmierć, tu w tym miejscu.
Wskazałem Skałę w kształcie serca. Odwróciła się. Zacząłem powoli rozdzierać serce na pół, ale Ignis się odwróciła z powrotem słysząc hałas.
-To jak będzie?- zapytałem.
Pocałowała mnie.
<Ignis? Mogę poświencić duszę i będzie z głowy.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz