- Chodź za mną - nakazałam.
Wadera posłusznie podążyła za mną. Wydawała mi się dość podejrzana. Bądź co bądź śledziła mnie przez całą drogę i ja dobrze o tym wiedziałam. Nie znała mnie, więc jeśli zamierza zaatakować, to będzie najbardziej pochopna decyzja w jej życiu. Do jaskini alfy mieliśmy kawałek. Postanowiłam więc dowiedzieć się nieco o swojej towarzyszce.
- Mam na imię Ceivira, a ty? - zaczęłam.
- Willow - odparła lakonicznie.
"To sobie pogadaliśmy" pomyślałam. Na szczęście już tylko kilka metrów dzieliło nas od celu. Kiedy stanęłyśmy przed jaskinią, odezwałam się:
- To tutaj.
Weszłam z nią do środka. Aventy spojrzał na mnie wymownie, ale zaraz przybrał dumną postawę.
- W czym mogę wam pomóc? - zapytał.
Szturchnęłam lekko Willow, ale nie doczekałam się reakcji.
- Chyba mamy nowego członka watahy - odparłam.
- Zaczekaj na zewnątrz, Ceiviro.
Kiwnęłam głową i wyszłam. Najpierw chciałam odejść, ale ciekawość okazała się silniejsza. Postanowiłam zaczekać na waderę. Chodziłam nerwowo w tę i z powrotem. Po kilkunastu minutach ujrzałam Willow.
- I jak było? - zapytałam z uśmiechem na pysku.
<Willow?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz