wtorek, 14 kwietnia 2015

Od Aventy'ego CD. Hazel

- Ciekawe, ciekawe... - poruszyłem znacząco brwiami. Wadera uśmiechnęła się.
- A jakie są twoje moce? - zapytała z zaciekawieniem. 
- Yyy... szczerze mówiąc, to nie mam żadnych specjalnych mocy.- chrząknąłem.
- Ale jakąś na pewno masz... - Hazel zatrzepotała rzęsami.
- Ta. Umiem porozumiewać się telepatycznie i za bardzo nie działają na mnie zdolności niefizyczne innych wilków. Wiesz co? Może wyjdziemy? Strasznie tu duszno. Ostatnimi czasy tyle wilków tutaj przychodzi. - zaproponowałem. Wyszliśmy na dwór. Powiało chłodnym wiatrem.
- Może się gdzieś przejdziemy? - zapytała czarnowłosa wilczyca.
- Czemu nie? - skinąłem głową. - A gdzie konkretnie chciałabyś iść?
- Hm... nie wiem. Nic mi nie przychodzi do głowy, ale straszliwie tu nudno. Porobiłabym coś ciekawego, a nie tak stała w miejscu. No wiesz... po eksplorować troszku... co ty na to?
- Jak najbardziej. - ukłoniłem się. - Znam jedno ciekawe miejsce, które mogłoby ci się spodobać...
- To na co czekamy? Prowadź, panie alfo!
Poszliśmy lasem. Słońce świeciło wysoko na niebie ocieplając futro swoimi delikatnymi promieniami. Gdzie nie gdzie, obok pączkujących drzew wyrastały już wiosenne kwiaty, takie jak krokusy. Pachniało przecudnie a w powietrzu już było czuć wiosnę. Kiedy tak sobie szliśmy, rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Ja dowiedziałem się trochę o Hazel, a Hazel trochę o mnie.
W końcu doszliśmy. Stanęliśmy przed wielkim, opuszczonym zamkiem. Był bardzo stary. Tynk z niego odlatywał, brama była otwarta, ale zardzewiała... tylko liczyć sekundy i czekać, aż się na nas wywali. W środku był mały staw, nad którym stała zbutwiała ławeczka pod naprawdę starą wierzbą. Dookoła niej i w całym „ogrodzie”, jeśli w ogóle można było to tak nazwać rosły chwasty, mlecze, inne pasożyty, dzikie kwiaty i strasznie przerośnięta trawa. Zamrugałem oczami.
- Yyy... ale... co? - wydukałem.
- Wow! - zachwyciła się Hazel. - Tu jest super! To tu chciałeś mnie zabrać? Dzięki! Wiedziałeś, co mi łazi po głowie, co?
- Wiesz... w zasadzie... to widzę tę budowlę pierwszy raz w życiu i tak ten... - chrząknąłem.
- To znaczy, że...
- To znaczy, że co?
- Jak to co! Wchodzimy!

<Hazel? 6.6>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz