środa, 4 lutego 2015

Od Goyavigi CD. Malika

Zbędne pytania zostawiłam na później. Byłam nieco... zszokowana obecnością Malika (i tego drugiego) tutaj. Wilk próbował mnie wydostać z kajdanów.
- Pomóc, czy coś? – spytałam szeptem. Miałam w głowie już od wczoraj niedopracowany własny plan ucieczki, ale nie wyobrażałam nawet sobie, że Malik będzie ode mnie szybszy. Oni nie odzywali się.
- A jaką masz moc? – mruknął dziwny wilk
- Z tych co może pomóc, to chyba... żadną. – powiedziałam, a on fuknął mamrocząc coś pod nosem.
- A gdybyś zmieniła się w ptaka, tak jak wtedy? Mogłabyś wysunąć łapy z kajdan. – szepnął Malik, a ten drugi spojrzał na mnie zaciekawiony. Zebrałam w sobie wszystkie moce i siły, skupiłam się, a moja powierzchnia bardzo delikatnie się zmieniła, ale dałam radę wysunąć dwie tylne łapy. Powróciłam nagle do poprzedniej wielkości.
- Malik, ona nas spowalnia, chodźmy. – bąknął. We mnie zawrzało, ale spojrzałam na Malika ukrywając złość do... tego drugiego.
- Idź, ja sobie dam radę.
- Chyba żartujesz! – powiedział biały wilk oburzony
- Idź stąd. To chyba moja sprawa, chociaż w sumie to... nawet nie wiem czemu tu jesteśmy... – zaczęłam się plątać – Nieważne. Ratuj samego siebie.
- Właśnie. – szepnął zakapturzony – Chodźmy. – Biały wilk jednak nie słuchał i z uporem maniaka próbował zamrozić kajdany.
- Nie zostawię cię tu, rozumiesz? – powiedział z nadzieją w oczach. Westchnęłam i znowu starałam się zmniejszyć, mimo że zabierało mi to dużo energii. Moje łapy nieco się zmniejszyły, a ja z bólem wysunęłam je z kajdan.
- Uciekamy. – już miałam się rzucić przed siebie, ale zakapturzony mi nie pozwolił, zatrzymując łapą.
- Zupełnie cię pogrzało? Musimy działać dyskretnie! Malik, mówiłem, żebyśmy jej nie brali. – mówił z żalem
- Zamknij się! Malik wybrał tak, i spróbuj chociaż trochę to uszanować! – wybuchnęłam, mimo wszystko starając się być cicho
- Ej, szczeniaku! – zrobił krok w moją stronę – Czy ty myślisz, że będziesz mi mówić co mam robić?
- No chyba nie myślisz, że ja będę słuchać ciebie? Kim ty wogóle jesteś?
- Shin. – powiedział dumnie
- Aha, fajnie, miło poznać to może napijemy się herbatki, hm? – powiedziałam sarkastycznie. Malik pacnął się w głowę łapą.
- Możecie zostawić te problemy na potem? Koniec, ja przejmuję dowodzenie. Idziemy tam... – wskazał łapą na korytarz
- Lepiej się rozdzielmy. Ja pójdę z nim do wyjścia, a ona niech lepiej pójdzie z powrotem do celi. – przerwał mu Shin i uśmiechnął się gniewnie.
- Ty mały, głupi, okropny, wstrętny, wścibski... – Malik zatkał mi pysk
- Przestańcie! Idziemy tam. Stoimy przy ścianie, sprawdzając, czy nikt nie idzie. Jak nikogo nie ma, to... a dobra, jeszcze potem zapomnimy cały plan. Na razie idziemy tam.- zdjął łapę z mojego pyska i wskazał na miejsce. Zamieniłam wkurzone spojrzenia z Shinem. – No, idziemy. – zachęcił Malik. Poszłam za nim posłusznie.
- Ej, a... – zaczęłam
- Bez pytań, bez ale. – syknął z uśmiechem zakapturzony
- Ale... – znowu zaczęłam
- Cśś... – szepnął Shin. Wystawiliśmy sobie nawzajem języki. Nie cierpię gościa.

<Malik? x3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz