Wadera ruszyła, a ja za nią.
- Jak masz na imię? Bo ja Birk. - powiedziałem, żeby trochę rozluźnić atmoswerę.
- Miva.
- Bardzo miło mi Cię poznać.
- Wzajemnie. - delikatnie się uśmiechnęła. Potem raczej nie rozmawialiśmy, a ja po cichu zbierałem różnokolorowe liście na bukiecik dla nowej znajomej. Nie wiedziałem, czy będzie jej się podobać, ale zbierałem te naj, najładniejsze! Po chwili zauważyłem, że Miva jeszcze bardziej posmutniała.
- Hej, nie smuć się! - powiedziałem i przybliżyłem się do wadery. Ona spojrzała na mnie i westchnęła.
- Wiesz, jak to jest, gdy umrze ci ktoś bliski?
- Chyba nie. Daleko jeszcze?
- Nie. - ciągle rozglądałem się za liśćmi. Po paru minutach zrobiony był pokaźny bukiet. Miva w pewnym mimencie zatrzymała się.
- To... ja już sobie poradzę. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Ja natomiast wyciągnałem zza grzbietu prezencik.
- To tak wiesz, dla ciebie. - gdy zobaczyła bukiet widać było, że jest jej straszliwie miło.
- Dziękuję bardzo! Kiedy to zrobiłeś...?
- Nie widziałaś?
- Nie. Śliczny jest!
- Podoba ci się? - zaczerwieniłem się lekko.
- Bardzo.
- To ja już chyba lecę, tak?
- Masz gdzie pójść, prawda?
- Noo... - nie wiedziałem czy powiedzieć prawdę.
<Miva?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz