Susan była dzisiaj jakaś dziwna. Niby się uśmiechała, ale oboje z Cyndim wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Podczas naszej wizyty u niej, dzięki pytaniom Cyndi'ego, udało nam się dowiedzieć, że zgubiła ważny dla niej sierp.
Dostała go jeszcze od matki.
-Nie mam pojęcia, jak i gdzie mogłam go zgubić...-mruknęła na pożegnanie i wróciła do jaskini. Odeszliśmy z Cyndi'm kawałek i spojrzeliśmy na siebie wymownie.
-Myślimy o tym samym?
-No to gdzie najpierw?-poszliśmy nad morze, bo tam ostatnio Sam zbierała składniki do eliksirów. Weszliśmy na jakieś skały i zaczęliśmy przeszukiwać niskie, ale bardzo gęste, sztywne rośliny. Co dziwne, ziemia pod nimi była... różowa? Coś tu nie gra. Nagle wszystko zadrżało. Gdyby nie Cyndi'\ zleciałabym. Skały zaczęły się podnosić i usłyszeliśmy gniewne burczenie.
-Oj... Chyba nie tu...-mruknęłam patrząc na łeb smoka powoli podnoszącego się do pozycji stojącej. Wspaniale, jeden jego ruch grzbietu i jesteśmy martwi... - stwierdziłam.
Wiesz, ze cię kocham?
-Ja ciebie też.
-Mam pomysł. Jak najszybciej biegniemy na ogon o skaczemy na ląd. Co ty na to?
-Prowadź, szefie.
<Cyndi? :/ Nie no, weny to ja po tym teście nie mam XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz