Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Niewidzialna ręka ścisnęła mnie za gardło i nie chciała puścić. Zrobiłam jeden, bardzo ostrożny krok naprzód. Zdawało się, że trwał wieczność. Wszystko wokół zbledło, ucichło. Nic nie miało teraz znaczenia oprócz tego, że White nie żyje... Czułam się, jakbym była w transie. Moje oczy patrzyły tępo na wielką kałużę krwi. Chciałam, żeby to wszystko okazało się sennym koszmarem. Wtem poczułam na sobie łapę Serine'a. Wzdrygnęłam się i odsunęłam na parę kroków. Uświadomiłam sobie, że to wszystko, to najprawdziwsza rzeczywistość. Z oczu poczęły mi płynąć łzy. Nie chciałam ich, ale nie byłam też w stanie ich powstrzymać. Spływały same. Ktoś zwolnił dźwignię, a potem już poszło, tak po prostu.
- Cei, ja przecież... - zaczął Serine.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - przerwałam mu.
- Oczywiście - usłyszałam.
Coś znowu ścisnęło mnie za gardło. Chciałam coś powiedzieć, ale zamiast tego wydałam z siebie tylko ciche łkanie. Basior dał mi chwilę na uspokojenie się. Był bardzo cierpliwy.
- Zostaw mnie samą - wydusiłam w końcu z wielkim trudem.
Popatrzyłam na wilka. Był trochę zaskoczony, ale w jego oczach nie dostrzegałam pretensji. Jedynie mała iskierka smutku zabłysnęła w jego tęczówkach. Objął mnie czułym spojrzeniem, po czym odwrócił się i opuścił balkon. Łagodne podmuchy wiatru delikatnie muskały moje policzki. Noc była niezwykle piękna. Gwiaździste niebo, księżyc w pełni. Tylko jedna rzecz mąciła cały urok. Odważyłam się podejść bliżej White'a. Łapy miałam całe we krwi. Usiadłam blisko niego. Łzy spływały mi hektolitrami.
- Przepraszam... - wyszeptałam.
Zaczęłam cicho śpiewać. Nuty były pełne żalu, goryczy i bólu. Cała pieść miała żałobny nastrój. Zamknęłam oczy. Z mojego pyska wciąż wypływały dźwięki, ale coraz bardziej smutne i nostalgiczne. Wtem poczułam na sobie zimne krople wody. Rozwarłam powieki. Strugi deszczu spływały na ziemię. Wielka kałuża krwi zniknęła zupełnie. Spojrzałam na White'a. Wyglądał tak, jak dawniej - bez żadnych ran. Na tym właśnie polegała magia pieśni oczyszczającej. Wpatrywałam się w spokojną twarz basiora. Wyglądał, jakby spał. Chciałabym, żeby to była prawda, ale nie jest.
- Co ja zrobiłam? - zapytałam samą siebie.
Miałam ochotę odejść gdzieś daleko - tam, gdzie nikt by mnie nie znalazł. Czułam się fatalnie, jak zbrodniarka. Położyłąm się nieopodal White'a i zaczęłam płakać. Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu. Zaczęłam walić z całej siły łapami o kamienną posadzkę. Chciałam odreagować, sprawić sobie jeszcze większy ból. Kiedy wreszcie całkiem opadłam z sił, zwróciłam głowę w stronę White'a, ucałowałam go i na chmurze z nut wysłałam jego ciało na tereny mojej rodzinnej watahy. Tam byli pochowani wszyscy ci, których kiedykolwiek kochałam - przyjaciele i rodzina. Długo patrzyłam z anutową chmurą, znikającą gdzieś w oddali. Gdy już jej nie dostrzegałam, opadłam bezwładnie na lodowatą posadzkę i zasnęłam, otulona milionami kropel wody.
***
Było mi niewymownie zimno. Prawie cała się trzęsłam. Wstałam i przez balkonowe drzwi weszłam do środka. Spoczęłam w jednym z pokoi. Położyłam się obok rozpalonego kominka. Moją głowę nieustannie zaprzątała ta tajemnica, którą Serine tak skrzętnie ukrywał. Jak straszna ona musi być, że był gotów mnie dla niej opuścić na zawsze? Musiałam się tegp dowiedzieć. Tajemnice nie prowadzą do niczego dobrego. Zawitałam do kuchni. Zobaczyłam go, stojącego przy oknie. Podeszłam bliżej. Basior nagle odwrócił się.
- Cei... Wreszcie jesteś... - szepnął i spojrzał na mnie czule.
- Serine, musimy porozmawiać - powiedziałam, trochę zbyt oficjalnie.
- Tak?
- Wyjaśnij mi, o jaką tajemnicę chodzi - wyznałam.
Basior wyglądał na przerażonego. Błądził wzrokiem wszędzie dookoła, ale ani razu nie zatrzymał go na mnie.
- Znienawidzisz mnie... - wyszeptał.
Byłam zaskoczona. Jak mogłabym go znienawidzić?
- Nigdy bym tego nie zrobiła. Serine, ty przez tą tajmenicę chciałeś odejść na zawsze... - rzekłam.
- Cei, ja... - nie dokończył.
- W takim razie powiedz mi, o co chodzi. Zobacz, co się stało. Nie zmuszam cię, ale... - przerwałam.
- Ale? - zapytał po dłuższej chwili milczenia.
Uniosłam jego pysk do góry. Chciałam, żeby spojrzał mi w oczy.
- Ale chcę to usłyszeć od ciebie, anie od kogoś innego... - rzekłam łagodnie.
Basior spuścił głowę. Wiedziałam, co znaczy ten gest.
- Rozumiem... - wyszeptałam.
Odwróciłam się. Chciałam wyjść, zostać sama, ale wtedy poczułam na swoim ramieniu łapę Serine'a.
<Serine? Opowiedz :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz