Wpatrzyłam się w budkę. Usłyszałam za sobą łomot bicza i krzyk:
- Dalej! Ruszaj się!
Przełknęłam ślinę i ruszyłam na przód. Gdy weszłam zamknęły się za mną drzwi. Po chwili poczułam mrowienie pomiędzy palcami aż wybuchnęłam błękitnym promieniem. Gdy wyszłam jako Wilczyca Wyroczni ludzie krzykneli podenerwowani. Jeden podniósł broń i wycelował we mnie. Ja niespodziewanie uciekłam im spod celownika i uciekłam przez uchylone okno.
Po kilku chwilach usłyszałam za sobą wrzaski tłumu ludzi goniących mnie.
~~~I tak przez kilka dni ..~~~
Cześć! To znowu ja ... Tylko tym razem na terenach pewnej watahy do której nie mam zamiaru dołączać bo pozwolili mi zostać.
Nagle usłyszałam ogłuszający krzyk. Pobiegłam w stronę głosu aż zobaczyłam waderę leżącą w szponach potwora. Wyglądał on mniej więcej tak:
Rzuciłam się w jej kierunku , chodź nie miałam ochoty z nim walczyć.
Pomyślałam o oderwaniu jednemu głowy. Natychmiast to się stało. Następnie rzuciłam w niego wielkim kamieniem z ziemi, niszcząc przy tym jego kolejną głowę. Zostały dwa ..
Potwór rzucił się w moja stronę. Skończyły mi się pomysły więc krzyknęłam ogłuszającą na jednego z nich. Zaczął parować a ja ze zdziwieniem patrzyłam na to. Wow ..
Kolejną głowę rzuciłam falą naostrzonych patyków. Potem pobiegłam do wadery.
- Nic ci nie jest? - spytałam dzwijąc się własnym pytaniem.
- Nie .. chyba nie ... - mruknęła po czym wstała - Jestem Cassandra a ty?
- Milla Tala Kasha De Mushan, ale mów Kill.
- O ... To ty jesteś tą która nie chciała dołaczyć?
- Zmieniłam zdanie - odparłam stanowczo.
- To super! - wadera wyglądała jakby dostała dodatkowej dawki energii.
<Cassandro? Ilo? Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz