Po rozmowie wyszedłem z jaskini masując sobie głowę. Dezessi natychmiast podbiegła do mnie.
- Veyron? Co się stało? - Szepnęła.
- Małe komplikacje - chrząknąłem.
- Gadaj - zmrużyła oczy jakby chcąc przewiercić mnie nimi dosłownie na wylot.
- Nie patrz tak na mnie - westchnąłem. - Nie mam ci nic do powiedzenia.
- Czyli nic z tym nie zrobimy?! - Zdziwiła się wadera.
- Kto tak powiedział? Wyślemy Ceivirę i Emmę, żeby obeznały się w sytuacji. Nie możemy tak tego zostawić.
- Czekaj, czekaj! - Oburzyła się Dezessi. - Dlaczego nie wyślesz mnie na tą misję?
- Przydasz się tutaj.
- Ale...
- Żadnego „Ale”! - Sprzeciwiłem się, chociaż tak, czy siak wiedziałem, mogłem poznać po twarzy Dezessi, że żadne czyny, ani żadne słowa nie powstrzymają tej wadery przed chęcią i determinacją, która towarzyszy jej przy obronie i wspieraniu watahy.
<Dez? :p>
- Ale...
- Żadnego „Ale”! - Sprzeciwiłem się, chociaż tak, czy siak wiedziałem, mogłem poznać po twarzy Dezessi, że żadne czyny, ani żadne słowa nie powstrzymają tej wadery przed chęcią i determinacją, która towarzyszy jej przy obronie i wspieraniu watahy.
<Dez? :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz