wtorek, 13 października 2015

Od Dezessi CD. Veyrona

Zasnął w kącie wielkiej klatki. Ja z nerwów i denerwowania nie zasnęłam. Jego zachowanie nawet mnie, aż tak nie zezłościło. Po prostu wydało mi się z lekka zabawne. Jego zachowanie było naprawdę śmieszne. Jak można słowa rozumieć tak opacznie. Głuchy by lepiej to zrozumiał, ale jak Veyron chce się odciąć to ja proszę bardzo! Na prawdę będzie szczęśliwie sobie żył, a ja tam sobie- nie wiem właściwie. No to jest bardzo ciekawe. Właściwie to nie wiem jak nazwać taki typ wilka. Może... pff wystarczy powiedzieć Veyron. Już nasuwa się tok myśli. Lubi się bawić emocjami innych, nie licząc się z nimi. Właściwie wiem o jim nie wole bo jest jaki jest. O mnie on natomiast wie wszystko. Pleps prawdopodobnie wie nawet ile dla mnie znaczą słowa. Tak to chyba dobra nazwa. Pleps, pleps, pleps i pleps.
Zachichotałam co nie wiedzieć czemu obudziło Veyrona. Spojrzał na mnie urażony.
-Czy coś cię stało sir? - zapytałam stając na baczność.
-Nic.
Ułożył się na drugim boku i próbował znowu zasnąć.
„Jejku! Może przez tego plepsa żeczywiścię zmienię pogląd na sprawę chajtnięcia się z wrogiem. Jak taki ktoś może zmienić mój pogląd?! Tylko taki ktoś po prostu.... już nawet nie wiem jak to ująć. Po prostu- pleps na stanowisku beta. Jak to się stało?! Znajomości. Ba! Cała masa!”
Znów moje rozmyślenia urwało spojrzenie Veyrona.
-Co ty tak stoisz? - zapytał.
-Czy przeszkadza co to sir? - zapytałam.
-Tak i to bardzo.
-To co mam zrobić sir?
-Przestań mnie nazywać sir - odparł znużony tą wymianą zdań.
-Dobrze panie Veyronie synu kogoś tam z kąśtam. - powiedziałam z przekąsem.
-O co ci chodzi?- wstał.
-Mi? Mi o nic. Ja tylko nazywam cię tak jak powinno się nazywać takiego kogoś jak ty... - przeciągnęłam.
-Mam tego dość. - powiedział.
Uśmiechnęłam się.
-Ja też.
-To czemu tak robisz?!- zdziwił się.
-Chwila! Czego ty masz dość? - zapytałam zdumiona.
-Obraziłaś się za byle co! - powiedział z wyrzutem.
Prychnęłam.
-Po pierwsze to potęgi słów nie znasz, a po drugie to nie raz ty się obraziłeś... o co? Hmm.. Chyba o N I C. - wypomniałam mu.
-Jakiej potęgi słów?! Raz ci coś powiedziałem, a ty już w to wierzysz i bierzesz za jakąś mądrość życiową!- krzyknął.
-Jak można był tak płytkim? - zapytałam. -Żeby nie wiedzieć co znaczą słowa i po co one są.
-Wiem co znaczą i po co są też wiem. - spojrzał na mnie sarkastycznie.
-Nie jestem tego pewna. - powiedziałam podchodząc do kraty.
Czułam się tu nieswojo. Było mi za ciepło od tej lawy. Teraz dopiero sobie uświadomiłam, że jesteśmy w pułapce. Wszędzie jest niebezpiecznie, a ja nie wiem kto za tym stoi. No znaczy widzę trolle, ale to z pewnością nie ich pułapka. Poczułam, że zalewam się potem. Było mi tak ciepło, że musiałam użyć mocy by schłodzić się wodą. Veyron oczywiście też się schłodził, ale on śniegiem.
-Dobra wiem jak stąd wyjść.- skłamałam. -Wychodzisz czy wolisz sobie pogadać o znaczeniu słów z trollami?
-Sam wyjdę. - powiedział.
-Już to widzę. - nie usłyszał mojej docinki.
Zaczął robić jakieś schody z lodu. Patrzyłam na to i nie wiedziałąm co robić czy płakać, czy się śmiać.
 Doprawdy było to straszne jak głupota uniemożliwia temu wilkowi wyjść. Jest jeszcze druga strona. Veyron wyglądał na zdziwionego faktem, że lód (w podziemiu pełnym lawy) się topi. 
Stałam jak wryta. Zrobiłam mu schodki z kamienia. Wyszedł po nich i był już na górze. Teraz miałam więcej przestrzeni dla siebie, sle i tak nie byłam szczęśliwa jako tako.
Wchodząc po chchodach usłyszałam jak ktoś mnie zawołał. Odwruciłam się i zobaczyłam Rota. Uśmiechnoł się do mnie miło. Poczułam ulgę na sercu.
-Cześć.- powiedział.-Dobrze, że jesteś.
-Też się cieszę.- uśmiechnęłam się.
-Możesz zejśc z tych schodów. Te trole są dobrze kontrolowane.- powiedział.
Zeszłam bez namysłu. 
Uścisnełam Rota na powitanie.
-Dawno się nie widzieliśmy nie?-westchnoł.
-Za długi odstęp czasu... Co się stało? Nie mów, że... Babcia.
-Już dawno... Ale nie po to tu przybyłem.- powiedział patrząc mi głęboko w oczy.
-Po...?
-Twój ojciec umarł. Ja weszłem na tron, ale bez ciebie ten tron nie znaczy nic. Wiesz, że nie ja zabijałem.- powiedział szybko.
-Wiem. Przecież cię znam! Zawsze się razem bawiliśmy...- przypomniałam sobie.
-Tęskinłem, ale nie mogłem z tamtąt odejść bez wiedzy alfy. Teraz ja nim jestem!- wyprostował się dumnie.
Przypomniałam sobie, że przed chwilą się kłuciłam z Veyem.. Veronem. 
-Czy ty byłeś tu od początku?- zapytałam.
-Tak.
Wzdrygnełam się na samą myśl.
-Zaraz wrócę! Naprawdę to coś warznego. Pilnego, ale nigdzie nie idź!- zastrzegłam biegnąc po schodach.
Wbiegłam i zobaczyłam zdegustowanego basiora.
-Veyronie?- zapytałam.-Czy może jeden wilk należeć do dwóch watah?

<Jak już mnie nie lubisz to napisz, że nie chcesz już ze mną picać...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz