-To wspaniale!-basior cieszył się razem ze mną.
-Smerfie Garmadonie, musimy to uczcić!-zaśmiałam się.
-Okay, Ruda.
Przez chwilę byłam zajęta męczeniem dżdżownicy. Przygniatałam ją łapą, a potem puszczałam. Death zaczął się śmiać ze mnie, gdyż robak zaczynał mnie już nieźle denerwować i coraz szybciej i szybciej gniotłam go łapą.
-A idź sobie ty niebezpieczny gangsterze, idź zabijaj robaki i biedną ziemię! Żyj spokojnie, zdala od PKS'ów i innych bzdur.-mruknęłam i pusciłam mego dżdżownisia-niewolnika. Death o mało nie wybuchł ze śmiechu, a ja razem z nim.
-Huh, ta dżdżownica ma nerwy ze stali, tak samo jak zdrowie-zaśmiałam się- szkoda, że ja nie posiadam takich umiejętności.
-Tsaa.. Wiesz, robi się późno, odprowadzić Cię do jaskini?
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
Szliśmy powoli, lecz w kilka minut doszliśmy do mojej jaskini.
-Nie za bardzo wiem jak to możliwe, ale... Nie wnikam.-parsknął śmiechem Death.
Nagle zebrało się na burzę. Lało jak z cebra i błyskało się niemiłosiernie.
-Death... Jest burza, czy napewno chcesz iść teraz do swojej jaskini? Jeśli chcesz, to możesz tu przenocować.
<Death? Wena mi wysuadła. I to całkiem ;_;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz