Uśmiechnęłam się do Samanthy.
-Dziękuję Ci baaaaaardzo! - prawie krzyczałam. - Ja nigdy nie byłam tak szczęśliwa!
-Ojej... - wyrwało jej się.
Spojrzałam na Veyrona. Jejku, ale ja mam życie!
-Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze mam ochotę na piknik. - powiedziałam do niego.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Odetchnął i coś zaczął mamrotać. Przewróciłam oczami.
-No dobra, dobra. - pociągnęłam Veyrona za łapę. - Dowiedzenia!
Wstałam i ciągnąc Veya zastanawiałam się nad sensem wszystkiego. No czyli trochę tego było.
-Deze... - zaczął. - Ty wiesz że idziesz w drugą stronę?
Stanęłam jak wryta. Spojrzałam na niego pytająco, a on kiwnął głową.
-Żartujesz, nie?
-Nie. - odparł. - Pomyliły ci się kierunki.
Czułam że oczy mi wyskakują jak w kreskówce.
-Ja nie mylę stron. - jęknęłam.
-Od każdej reguły jest wyjątek.
-Nie od tej... - zamyśliłam się.
"Sen. Mylę kierunki. Kłócę się z bratem. Łamię żebro. - to przeznaczenie! Jestem pewna. Dobra przeznaczenie wie co robi, a ja mu zaufam."
-Nie pomyliłam kierunków. - uparłam się. - Ja muszę iść tam! - wskazałam w zupełnie nie znaną mi stronę świata.
-Tam? - spytał nie dowierzając. -A po co?
-Tajemnica.- wybrnęłam.
Poszłam przed siebie. Napotkałam na swojej drodze drzewo. Okrążyłam je i poszłam dalej. Basior mnie dogonił. Zatrzymał mnie i przyłorzył łapę do mojego czoła.
-Czy dobrze się czujesz? - zapytał poważnie.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne! No po prostu nie zwytrzymam.- burknełam idąc dalej.
-Ja chyba... - zaczął ale mu ucięłam.
-Świetnie! - wrzasnęłam - A idź sobie!
Uspokoiłam się nieco.
-Pff... Żadna nowość. Skarbie będziesz mieć tron. Deze nigdy się nie rozstaniemy. Jak ktoś złamie serce... Ja złamię kark. - szemrałam powtarzając. Co mówił mój tata mój brat i Veyron. - Słodkie pierdzenie.
Poszłam dalej zbulwersowana. Szłam tak zamyślona, że wlazłam przez przypadek w stojącego przede mną Veya.
-Czego znowu chcesz? - powiedziałam łamiącym się głosem.
Popatrzył się na mnie karcąco.
-Oj no przepraszam! No! - krzyknęłam patrząc w drugą stronę.
-Ale za co?
-Za powtarzanie tego co ty powiedziałeś. Nie powinnam ci nic wypominać i przypominać. Wolny kraj! - poczułam na policzku łzę.
-Przecierz masz do tego prawo. ,- przypomniał.
-Wiem.
Poczułam jakieś drżenie. Tak jakby ziemia się trzęsła. Nagle ten fragnęt gruntu na którym staliśmy uniusł się w gurę a potem szybko zleciał do podziemi. Były tam kraty, lawa i brr... trolle. Na szczęście byliśmy w klatce a oni z zewnątrz nie mogli się do niej dostać.
Przeklnełam pod nosem.
-To teraz mamy czas na rozmowę. - podsumował Veyron.
Usadowił się na kamieniu.
Ja byłam bardzo przestraszona. W podziemiach z trollami mamy gadać?! Uspokój się uspokój.
Będzie dobrze. Spokojnie. Wyluzuj. To tylko trolle.
-Spokój...
Veyron spojrzał na mnie podejrzliwie.
-To o czym chcesz pomówić?- zapytałam.
Myślałam oczywiście jak to się stąd wydostać, ale uświadomiłam sobie że tak to ma być. Kropka. Usiadłam obok Veya. Już byliśmy po części przesiąknięci potem.
-Więc, ja wiem. - zaczął.
<Vey? Mam pomyseł nie psuj mi go tralalalalalala.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz