- „Hm” co? - zapytała zgorzkniało wadera.
- Ty tak naprawdę...?
- No.
- Więc, hm... cóż mogę Ci powiedzieć? Jesteś fajna, ciekawa, bardzo miła, lubię cię i w ogóle... ale znamy się dopiero od kilku dni. Nawet cię dobrze nie znam. Nie wiem co lubisz, czym się zajmujesz, co cię interesuje, co byś chciała, jakie są twoje marzenia i skryte pragnienia, nie znam twojej historii. Tak samo na odwrót.
- Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Nie.
- Dlaczego?
- Już ci wytłumaczyłem. Miłość nie polega na „Och, jaki on przystojny, ma takie lśniące futro i błyszczące oczy, a do tego jest betą! Jeśli mnie pokocha będę mogła być betą, a może nawet go zdetronizować!”. Jakie to urocze.
- Ale ja taka nie jestem! - zaprzeczyła burmusząc się.
- Tak?
- Tak!
- To powiedz proszę! Co takiego we mnie „kochasz”? - skrzyżowałem ramiona.
- No... bo jesteś dla mnie taki miły i... no ten... bardzo cię lubię, bo... yy...
- No właśnie o tym mówię. To co nazwałaś „miłością”, którą do mnie czujesz, jest tylko ulotnym zauroczeniem. Jestem pewien, że przejdzie ci za kilka dni. Mamy w watasze wiele miłych basiorów, a jeszcze więcej na całym świecie. Jestem pewien, że znajdzie się ktoś, kogo pokochasz sto razy bardziej niż mnie. - puściłem oko do Dezessi. - No, przestało padać. Wybieramy się na polowanko? Chyba, że wolisz ryby.
- Chętnie.
<Dezessi? :p Szczera prawda >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz