Dziwne coś podeszło do mnie i zamachnęło się swoimi pazurami, aby mnie uśpić. Pokręciłem jednak rozpaczliwie głową, wyswobodziłem łapę ze sznurów i chwyciłem dziwnego kolesia pędami roślinności odrzucając go daleko od siebie. Inni ryknęli z przerażenia. Wykorzystałem ich nieuwagę aby wznieść w okół siebie krzaczasty mur. To mogło powstrzymać na chwilę tych. Rozciąłem sznur, który mnie oplatał. Podbiegłem do Emmy.
- Hej! - syknąłem i potrząsnąłem waderą uwalniając ją z więzów. Nic. Spała. Jak kamień. Super. Z zewnątrz usłyszałem powarkiwanie dziwolągów. Wziąłem Emmę na plecy, utorowałem sobie drogę między zaroślami ze strony, z której nie było tamtych kolesi. Pobiegłem tak szybko jak tylko pozwoliła moja zraniona stopa.
Gdy już byłem dostatecznie oddalony zrzuciłem z siebie waderę i usiadłem biorąc głęboki wdech. Gdzieś w oddali było słychać nawoływania i klenie tamtych istot. Na jakąś chwilę byliśmy bezpieczni. Wyciągnąłem z torby opatrunek i owinąłem nim sobie łapę. Nagle usłyszałem za sobą głos.
- C... Cole...? Gdzie my jesteśmy?
Odwróciłem się i zobaczyłem jak Emma przeciera sobie oczy.
- Nie wiem. Jakieś sto metrów od watahy. Jakieś dziwne cosie chcą nas porwać. Ty jesteś na wpół nieprzytomna. Ja nie mogę chodzić. Te cosie... dajmy im dziesięć minut a bez wątpienia nas znajdą. Nie wiem. Nie wiem, nie wiem nic.
- Optymistyczne... - wilczyca przewróciła oczami.
- Tylko stwierdzam fakty. - mruknąłem, ale zaraz dostałem po głowie.
- Musimy jak najszybciej stąd uciekać! - stwierdziła Emma.
- Trochę za późno, skarbeńki... - usłyszeliśmy za sobą chrapliwy głos. Wiedziałem do kogo należał. Do tego, który nas poszukiwał.
<Emma? Na razie moje opka będą krótsze od Twoich, bo nie lubię kraść intrygi :p >
- Hej! - syknąłem i potrząsnąłem waderą uwalniając ją z więzów. Nic. Spała. Jak kamień. Super. Z zewnątrz usłyszałem powarkiwanie dziwolągów. Wziąłem Emmę na plecy, utorowałem sobie drogę między zaroślami ze strony, z której nie było tamtych kolesi. Pobiegłem tak szybko jak tylko pozwoliła moja zraniona stopa.
Gdy już byłem dostatecznie oddalony zrzuciłem z siebie waderę i usiadłem biorąc głęboki wdech. Gdzieś w oddali było słychać nawoływania i klenie tamtych istot. Na jakąś chwilę byliśmy bezpieczni. Wyciągnąłem z torby opatrunek i owinąłem nim sobie łapę. Nagle usłyszałem za sobą głos.
- C... Cole...? Gdzie my jesteśmy?
Odwróciłem się i zobaczyłem jak Emma przeciera sobie oczy.
- Nie wiem. Jakieś sto metrów od watahy. Jakieś dziwne cosie chcą nas porwać. Ty jesteś na wpół nieprzytomna. Ja nie mogę chodzić. Te cosie... dajmy im dziesięć minut a bez wątpienia nas znajdą. Nie wiem. Nie wiem, nie wiem nic.
- Optymistyczne... - wilczyca przewróciła oczami.
- Tylko stwierdzam fakty. - mruknąłem, ale zaraz dostałem po głowie.
- Musimy jak najszybciej stąd uciekać! - stwierdziła Emma.
- Trochę za późno, skarbeńki... - usłyszeliśmy za sobą chrapliwy głos. Wiedziałem do kogo należał. Do tego, który nas poszukiwał.
<Emma? Na razie moje opka będą krótsze od Twoich, bo nie lubię kraść intrygi :p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz