poniedziałek, 9 lutego 2015

Od Emmy CD. Cole'a

Po raz pierwszy w życiu zrozumiałam znaczenie powiedzenia „mieć motylki w brzuchu”.
Tak właśnie się czułam – jakby tysiąc kolorowych motylków latało mi radośnie w żołądku. Nie chciałam przerywać tego uczucia. Było naprawdę wspaniale. I to już wystarczyło, by był to luksus, na który nie mogłam sobie pozwolić. 
Nagle – wbrew mojej woli – zrobiłam szybki, gwałtowny ruch, tym samym powalając Cole’a na ziemię. Próbowałam się otrząsnąć, ale moje ciało mnie nie słuchało. Nagle coś poderwało mnie w górę. Cole cały czas trzymał mnie za łapę, mimo że był lekko zdezorientowany moim ciosem. 
„Oral opanował już moje ciało.” – pomyślałam. – „Nie minie dużo czasu zanim opanuje mój umysł.”
- Cole, puść mnie! – krzyknęłam czując, że niewidzialna ręka unosi nas coraz wyżej. – Póki jeszcze jesteśmy na tyle nisko byś się nie zabił spadając! Błagam!
On tylko ścisnął mocniej moją łapę.
- Nie ma mowy. – powiedział słabo.
- Cole, błagam cię. – powiedziałam nerwowo patrząc w dół. – Oral kontroluje już moje ciało. Zabiję cię!
- Nie… - odparł głucho.
Szansa minęła. Unosiliśmy się już ponad dziesięć metrów nad ziemią. Nagle, niewidzialna ręka odrzuciła nas w tył. Leciałam  długo, aż w końcu uderzyłam w coś twardego. Opadłam na ziemię. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że odzyskałam władzę nad moim ciałem. Wstałam chwiejnie i obejrzałam się za siebie. Ku mojemu zdziwieniu niczego tam nie było. Podniosłam łapę i przyłożyłam ją do miejsca, w które uderzyłam. Rozległ się cichy brzęk i powietrze zafalowało.
„Pole siłowe.” – pomyślałam. – „Tylko, że sto razy mocniejsze od tego na balkonie.”
Rozejrzałam się dookoła. Cole’a nigdzie nie było. Nagle, coś poruszyło się za polem siłowym. Cole wstał i dziarsko się otrzepał. Uświadomiłam sobie jaki on jest silny. I jaką ma silną wolę życia.
Basior próbował do mnie podejść, ale pole siłowe odgrodziło nas od siebie. Nie mogłam nic zrobić, choć z jednej strony poczułam ulgę. Przynajmniej był bezpieczny. Nic nie mogło mu się stać.
Upewniłam się, że pole otacza dokładnie całą posesje Orala. Było oczywiście w kształcie kopuły. A jakżeby inaczej. Gdy przyjrzałam się jego zamkowi pomyślałam, że serio ten wilk jest jakimś fanatykiem kopuł. Każda wieża się nią kończyła. 
Podeszłam do Cole’a tak, żeby patrzeć prosto w jego oczy. Mój wzrok mówił: „Uciekaj. Teraz. Błagam cię. Póki jest szansa.”. Ale Cole tylko patrzył na mnie z kompletną ignorancją, jakby nie rozumiał, co mu chce przekazać. A przecież wiedział to doskonale. 
Ogarnęła mnie panika. Byłam sama. Nikt nie mógł mi pomóc. Co prawda, Navarog walczył z Oralem, ale wiedziałam, że już długo nie pociągnie. Byliśmy na terytorium tego szalonego basiora. On miał tu władzę. A my byliśmy intruzami.
Położyłam łapę na polu siłowym i oparłam się o nie czołem. Bałam się. Nie mogłam zapanować nad emocjami. Przypomniały mi się trzy próby, na które wystawił mnie Oral. Byłam słaba. Nie mogłam nic zrobić. 
Nagle poczułam czyjeś ciepłe ciało tulące się do mnie. Odwróciłam łeb. Obok mnie stał Cole, a ja na jego widok omal nie krzyknęłam z przerażenia. 
- Co-co się stało? – zapytałam chrapliwie.
- Nie wiem. Po prostu pole siłowe nagle mi ustąpiło. – powiedział łagodnym głosem Cole, a ja poczułam, że jego dotyk i słowa leczą mnie jak łagodzący balsam. Mimo tego, że byłam jeszcze poharatana przez szkło, nie czułam tego. Przerażenie też znikło. Magia? Nie wiedziałam. Być może Cole posiada moc uspakajania, o której mi nie powiedział albo po prostu tak na mnie działa jego obecność. Nie wiedziałam tego i nie wiem czy chciałam się dowiedzieć.
- Co robimy? – powiedziałam nieco spokojniej.
- No cóż chyba trzeba pomóc Navarogowi, nie? – odpowiedział kręcąc lekko głową.
- Wspominałam ci już o tym, że jestem przeklęta, że Oral może mnie kontrolować, a tym samym mogę zrobić ci coś złego oraz o tym, że przebywanie ze mną równa się wielkim zagrożeniem dla twojego zdrowia lub życia?
Cole uśmiechnął się szelmowsko. Kochałam go za to.
- No cóż, chyba coś tam wspominałaś, ale nie sądzę, by mnie to odstraszyło. No więc co? Pokonamy tego Orala?
- Razem na pewno. – uśmiechnęłam się i złapałam go za łapę, obiecując sobie, że powtórzę to gdy już nasze życie będzie mniej zagrożone. 

< Cole? Zostawiam ci pole do popisu. ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz