niedziela, 14 grudnia 2014

Od Serine'a CD. Ceiviry

Strasznie się ucieszyłem, kiedy wadera oznajmiła, że zostanie. Miałem więc czas na odkręcenie tego wszystkiego. 
- Dzięki ci - uścisnąłem ją mocno - Dzięki, dzięki, dzięki.
- Dobra - odepchnęła mnie lekko.
Uśmiechnąłem się krzywo. Wadera zachwiała się.
- Chodź, zabiorę cię do medyka. 
- Nie, nie trzeba - zaprotestowała. 
- Jak nie, jak tak. 
- Nie widzę takiej potrzeby - zarzuciła włosami, co spowodowało kolejne zachwianie się.
Nie wiedziałem jak długo tak wytrzyma. Strasznie martwiłem się o nią, ale wadera chyba już tego nie widziała. Pewnie znienawidziła mnie odkąd dowiedziała się o Chanse. Tylko nie wiedziałem, dlaczego. Dobrze wie (bądź nie), że jej nie kocham, że Chanse jest dla mnie zwykłą wilczycą, która mogłaby być tylko moją znajomą. 
- Hmm, lekka gorączka, osłabienie, prawie nie doszło do hipotermii - powiedziała jedna z wilczyc uważnie badając Ceivire. - To nic wielkiego, ale jednak przepisałabym jakieś zioła.
- Nie trzeba - wtrąciła wadera. 
- Ja wiem, ze ostatnio dużo przeszłaś, ale Cei, proszę cię. 
- Dużo przeszłam? Dużo przeszłam?! - uniosła się - Nie masz pojęcia jak się czuję! Nie masz pojęcia, przez co przechodzę! Nie masz pojęcia! - krzyknęła i wybiegła z jaskini. 
- Cei! - warknąłem z lekkiej złości. - Ehh - pokręciłem głową. 
- Jeśli mogę spytać, czy coś się stało? - spytała liliowa wadera spisując listę ziół. Co jakiś czas zerkała na mnie. 
- Sam nie wiem. Ostatnio... Oddaliliśmy się od siebie. 
- Rozumiem. Proszę - podała mi zapisany papier. - Najlepiej iść z tym do ogrodniczki. Katy mieszka niedaleko stąd, praktycznie za moją jaskinią - powiedziała z promiennym uśmiechem. 
- Dziękuję bardzo - lekko skinąłem głową w wybiegłem po zioła. 
Tak jak mówiła młoda wilczyca, Katy mieszkała niedaleko za jej jaskinią. Przed mieszkankiem młodej wadery znajdował się niewielki ogródek. Jego większa część była schowana za mieszkankiem. 
- Katy? zawołałem z nadzieją na obecność wilczycy. 
- Jeeestem! - krzyknęła ze środka, a  następnie wybiegła. Śnieżnobiała wadera uśmiechnęła się szeroko i spytała, co  mnie sprowadza. 
- Potrzebuję tych trawsk - powiedziałem podając jej kartkę papieru, jednocześnie rozglądając się za wkurzoną Ceivirą. 
- Nie ma spraaawy - powiedziała - przyjdź po mnie za jakieś piętnaście minut. 
podziękowałem i wzbiłem się  w powietrze. 

<Cei? Y: mówiłam, że będzie krótkie :I >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz