Niepewnie otworzyłam oczy. W głowie buzowały mi słowa, dźwięki, odgłosy. Miałam mętlik w głowie. Taak. Znowu.
Powoli dochodziłam do siebie. Gdy w końcu stwierdziłam, że jestem w stanie racjonalnie myśleć, na dobre otworzyłam oczy. Widok, który zobaczyłam, napełnił mnie przerażaniem. Nade mną stały trzy wilki: Cole, Navarog i jakaś wadera, której nie poznawałam. Jeszcze bardziej przeraził mnie fakt, że nie leżę na ziemi, tylko ktoś mnie podtrzymuje. Cole. Tak, to na pewno on. Wyrwałam się z jego objęć i przestraszona zlustrowałam wzrokiem całą trójkę. Tak naprawdę miałam ochotę przytulić się do Cole'a, poczuć jego miękką sierść, usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, lecz nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie chciałam, by przeze mnie cierpiał. Wróciłam wzrokiem do śnieżnobiałej wadery. Miała duże, ogniste skrzydła i dziwne, krwiste znaki w niektórych miejscach na sierści. Mimo przerażenia, które nadal odczuwałam, wydusiłam pewnie:
- Kim jesteś?
- Nazywają mnie Hitaishi. Potrafię czytać w myślach innych wilków.
Spojrzałam na nią badawczo, a potem uniosłam pytająco brwi.
- To o czym myślę? – spytałam ciekawsko.
- Jesteś przestraszona. Chciałabyś… Chmmm… Chyba nie chcesz, bym o tym mówiła?
- Mów.
- Chciałabyś przytulić się do tego tu - wskazała Cole’a – Poczuć się bezpiecznie. Boisz się jednak, że go zranisz. Aha, masz też mętlik w głowie. Nie wiesz, co się dzieje. Poddajesz pod wątpliwość moją moc. O Wilczym Księciu sądzisz, że jest majestatyczny, lecz na jego widok ogarnia cię zwątpienie. Chciałabyś dowiedzieć się, co kryję się za jego maską. Teraz myślisz, że chyba umarłaś, albo to ci się tylko śni. Chcesz się ukryć, lecz coś cię tu trzyma.
No, fajnie. Teraz już nawet moje myśli nie stanowią dla nich tajemnicy. Jeśli przeżyję, trzeba będzie pomyśleć nad nauką telepatii i ochrony swojego umysłu przed takimi sztuczkami. Genialnie.
Czułam na sobie spojrzenia Cole’a. Spuściłam łeb, ale zaraz potem go podniosłam i spojrzałam na Navaroga.
- Co mi zrobiłeś?
- Obejrzałem twą duszę.
- Po co?
- Bym mógł się przekonać jakie są twoje intencje. Nie martw się, twoja dusza jest czysta, nieokaleczona.
- Nieokaleczona?
- Nie doznałaś nigdy tak wielkiego bólu, któryby ją okaleczył.
- Polemizowałabym.
- Naprawdę? Na twoim miejscu, jednak bym sobie zaufał.
- Niech ci będzie. – odparłam ciężko. – To jaki jest plan? Zabijecie mnie, czy pozwolicie mi się wynosić? A może jeszcze trochę podręczycie?
- Nie. – odrzekł Wilczy Książe sucho. – Zamierzam wam pomóc.
- O! Naprawdę?! Tego się nie spodziewałam. Wiem, działam ci na nerwy. Taki jest mój plan. Nie mam ochoty w tym uczestniczyć. – wstąpiła we mnie dziwna złość, której dotąd nie czułam. Po co ja tu przylazłam?! Nie mogłam zostać z Soulem?! Co mnie podkusiło?!
- Co? – zapytał Cole zdezorientowany. – Jak to nie zamierzasz w tym uczestniczyć?
- Ano tak to. – warknęłam, nawet na niego nie patrząc.
- Uspokój się, dziewczyno. – powiedziała Hitaishi. – Wiem, co czujesz, jednak musisz zapanować nad emocjami.
Wie, co czuję?! Taa, jasne, dobre sobie. Mam zapanować nad emocjami?! Niby po co?! I tak nie mam już woli życia. Nic mi nie mogą zrobić.
- Możecie dać mi spokój?! Nie możecie mi nic zrobić! Wszystko mi jedno! Zostawcie mnie najlepiej w spokoju! Zgniję tu i tyle! Po co wam ja?! Po nic! No, więc odczepcie się ode mnie!
Byłam zła, wściekła. Sama nie wiedziałam, o co mi chodzi. „Po co to robisz? Chcesz się wdać bójkę z potężnymi wilkami? Phi! Na to wygląda” – pomyślałam.
Odwróciłam się od nich i usiadłam na ziemi. Do moich oczu podpłynęły łzy. Nie chciałam, by je widzieli. By widział je Cole. Położyłam się i schowałam głowę w łapach. Co się ze mną dzieję? Zachowuję się jak rozhisteryzowany szczeniak. Czemu? Łzy powoli spływały po mojej twarzy. Poczułam ich słony smak. Byłam zła, ale zupełnie inaczej niż przed chwilą. Byłam zła na siebie. Za to, że zachowuję się jak histeryczka. I co o mnie pomyśli Navarog? Jakaś niespełna rozumu, młoda wadera, która myśli, że cały świat ma u stóp, która nie boi się śmierci. No, pięknie. Wspaniale wręcz. Uwielbiam siebie za moje cudowne napady histerii. Są zawsze bardzo trafione.
Poczułam obok siebie coś ciepłego i miękkiego. Nie zastanawiając się co lub kto to jest, przytuliłam się i schowałam głowę w puszystą sierść. Nad sobą usłyszałam znajomy, łagodny i spokojny głos:
- Ciii… Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nie musisz się o nic martwić.
Przytuliłam się mocniej do Cole’a. To dziwne, ale chyba tylko przy nim umiałam się uspokoić. Nawet Soul nie miał tego daru.
Podniosłam łeb i spojrzałam głęboko w oczy basiora. Miał piękne, zielone tęczówki. Potargałam mu łapą czuprynę i szepnęłam mu do ucha:
- Dziękuję.
Basior pomógł mi wstać i zapytał:
- Już w porządku?
Kiwnęłam głową i dzielnie poszłam w kierunku dwóch pozostałych wilków. Spoglądnąłam na Hitaishi.
- Czy…?
- Tak. Nie musisz się przejmować. Rozumiemy to.
Spojrzałam na nią z wdzięcznością.
- Co mam robić? – zwróciłam się do Wilczego Ksiecia.
- Zobaczysz. - odparł tajemniczo.
< Cole? Na życzenie. C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz