- Cóż... co mogę o sobie powiedzieć...? Jestem zwolennikiem przyrody... uwielbiam kolor zielony. Lubię czekoladę z miodem... - zaśmiałem się. - Cóż... to chyba wszystko.
- Mhm... a... podoba ci się jakaś wadera z naszej watahy? - Sarah spojrzała na mnie maślanymi oczami. Trochę mnie to pytanie przybiło... chrząknąłem i zlustrowałem wilczycę wzrokiem.
- Cóż... jest taka jedna... ech... - zacząłem, nadal spoglądając w szmaragdowe oczy wadery.
- Co...? A któż to taki? - Sarah przysiadła się bliżej.
- Hm... tego nie powiem... za to... ma piękne, wielkie, zielone oczy, czarne skarpetki i ogon... piękną i gładką sierść. - powiedziałem, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w niebo.
- Yyy... - zaczęła wadera, ale nic nie odpowiedziała. Przypomniał mi się pewien człowiek z krwawymi oczami. Zaiskrzył mi wyraz jego twarzy i księżyc, zamieniony w znak Mankegyou... czerwone niebo, spowite przez czarne chmury, krzyki zrozpaczonych wilków ledwo trzymających się przy życiu...
Krzyknąłem i odskoczyłem do tyłu patrząc na błękitne, zalane różowymi promieniami zachodzącego słońca, niebo.
- Czy coś się stało? - zapytała Sarah patrząc na mnie, jak na jakiegoś wariata.
- On tu idzie! - wydyszałem rozglądając się dookoła.
- Kto...? - zdziwiła się wilczyca.
- ON tu idzie, nie ma czasu na wyjaśnienia! - chwyciłem waderę za łapę i pociągnąłem do watahy. Po chwili przeszliśmy do biegu i wpadliśmy na tereny naszej watahy zziajani. Usiadłem, aby chwilę odpocząć. Sarah usiadła obok mnie.
- Kto to był i dlaczego przed nim uciekaliśmy? - zapytała, przekrzywiając głowę.
- Nieważne... jesteśmy bezpieczni. Tu plaga nas nie dosięgnie, bo przekroczyliśmy już Krąg.
- Jaki krąg? O czym ty gadasz? - awanturowała się Sarah.
- No... nie mogę ci powiedzieć. - chrząknąłem i podrapałem się po skroni, robiąc tak zwanego "bad poker face'a".
- Bo?!
- Bo jesteś nowa, a odkąd plaga się rozprzestrzeniła, nie ufamy nikomu nowemu dołączającemu do naszej watahy. Jeśli chcesz zobaczyć, co nas goniło, poczekaj tu kilka minut... i nie waż się przekraczać granic watahy, jeśli nie chcesz zginąć, a ja muszę iść koniecznie poinformować alfę. Zaraz będę.
Pogładziłem waderę po głowie, po czym puściłem się pędem do alfy, by poinformować go o tym co zaszło.
<Sarah? :3>
- Mhm... a... podoba ci się jakaś wadera z naszej watahy? - Sarah spojrzała na mnie maślanymi oczami. Trochę mnie to pytanie przybiło... chrząknąłem i zlustrowałem wilczycę wzrokiem.
- Cóż... jest taka jedna... ech... - zacząłem, nadal spoglądając w szmaragdowe oczy wadery.
- Co...? A któż to taki? - Sarah przysiadła się bliżej.
- Hm... tego nie powiem... za to... ma piękne, wielkie, zielone oczy, czarne skarpetki i ogon... piękną i gładką sierść. - powiedziałem, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w niebo.
- Yyy... - zaczęła wadera, ale nic nie odpowiedziała. Przypomniał mi się pewien człowiek z krwawymi oczami. Zaiskrzył mi wyraz jego twarzy i księżyc, zamieniony w znak Mankegyou... czerwone niebo, spowite przez czarne chmury, krzyki zrozpaczonych wilków ledwo trzymających się przy życiu...
Krzyknąłem i odskoczyłem do tyłu patrząc na błękitne, zalane różowymi promieniami zachodzącego słońca, niebo.
- Czy coś się stało? - zapytała Sarah patrząc na mnie, jak na jakiegoś wariata.
- On tu idzie! - wydyszałem rozglądając się dookoła.
- Kto...? - zdziwiła się wilczyca.
- ON tu idzie, nie ma czasu na wyjaśnienia! - chwyciłem waderę za łapę i pociągnąłem do watahy. Po chwili przeszliśmy do biegu i wpadliśmy na tereny naszej watahy zziajani. Usiadłem, aby chwilę odpocząć. Sarah usiadła obok mnie.
- Kto to był i dlaczego przed nim uciekaliśmy? - zapytała, przekrzywiając głowę.
- Nieważne... jesteśmy bezpieczni. Tu plaga nas nie dosięgnie, bo przekroczyliśmy już Krąg.
- Jaki krąg? O czym ty gadasz? - awanturowała się Sarah.
- No... nie mogę ci powiedzieć. - chrząknąłem i podrapałem się po skroni, robiąc tak zwanego "bad poker face'a".
- Bo?!
- Bo jesteś nowa, a odkąd plaga się rozprzestrzeniła, nie ufamy nikomu nowemu dołączającemu do naszej watahy. Jeśli chcesz zobaczyć, co nas goniło, poczekaj tu kilka minut... i nie waż się przekraczać granic watahy, jeśli nie chcesz zginąć, a ja muszę iść koniecznie poinformować alfę. Zaraz będę.
Pogładziłem waderę po głowie, po czym puściłem się pędem do alfy, by poinformować go o tym co zaszło.
<Sarah? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz