Fajnie było tak biec i biec przez leśną ścieżkę, na której leżały miękkie liście. Czułam się wolna i… Nareszcie nie samotna! Czułam, że szczęście wypełnia całe moje ciało. Niestety od tego biegania w końcu rozbolały mnie łapy. Zauważyłam, że co jakiś czas April podlatuje i opada powrotem na ziemię. W tej chwili pozazdrościłam jej skrzydeł, które w taki sposób pomagały jej biegać. Postanowiłam, że i ja wykorzystam jedną ze swych sztuczek.
Zahamowałam tak gwałtownie, że przejechałam jeszcze kawałek po ziemi zanim się do końca zatrzymałam. Otrzepałam się z pyłu i uformowałam mały stosik chrustu. April, która już zauważyła, że się zatrzymałam, patrzyła ciekawie na co to robię. Usiadłam na stosie liści i przywołałam cała swoją moc. Wiele razy już to ćwiczyłam i wiedziałam, że ta sztuczka wymaga ode mnie maksymalnego skupienia. Siedziałam i już, już czułam jak moja moc mnie słucha i już ma wykonać to co chcę gdy nagle odezwała się April:
- Co robisz?
Nagle wszystko zawirowało, a ja opadłam na liście. Byłam na to przygotowana.
- Nic takiego. Ale proszę nie odzywaj się przez chwilę.
April pokiwała głową. No dobra. Druga próba. Znowu usiadłam na stosie i skupiłam się na zadaniu jak tylko najlepiej umiałam. I nagle poczułam zimny wiatr jakby podmuch zimy. Udało się.
Moja towarzyszka patrzyła tylko w górę i z niedowierzaniem kręciła głową. Ucieszyło mnie to. Nie było przecież proste przywołać całą wodę z najbliższego jeziora. Teraz wirowała nade mną tworząc wodny lejek.
- Pokażę ci coś. – odezwałam się i zaczęłam robić z wody różne rzeczy. Woda układała się w kształty jakie tylko chciałam. To było już proste. Od dziecka tak potrafię.
Postanowiłyśmy, że zagramy w zgadywanki. Ja formowałam z wody różne kształty, a April miała zgadnąć co to jest. Grałyśmy tak aż do zachodu słońca.
- Chodźmy już. - powiedziała wadera. - Robi się ciemno, a nie mam zamiaru spędzać nocy na dworze.
- Masz całkowita rację. – powiedziałam i nagle, nie wiadomo czemu, obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Śmiechawka towarzyszyła nam aż do powrotu do jaskiń. Na szczęście nie mieszkałyśmy daleko siebie.
- Fajny był ten dzień. – powiedziałam próbując tamować śmiech.
- Taaak. – odpowiedziała April i spojrzałyśmy po sobie. Znowu wybuchnęłyśmy śmiechem.
- No to dobranoc. – powiedziałam siląc się na spokój.
- Dobranoc i do zobaczenia jutro! – krzyknęła wadera i pobiegła do swojej jaskini.
Kiedy leżałam próbując zasnąć, rozmyślałam o minionym dniu. Tyle się dzisiaj zdarzyło! Znalazłam wspaniałą watahę, poznałam April, wreszcie nie byłam samotna… I pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu o tym wszystkim marzyłam! Powieki ciążyły mi jakby były zrobione z ołowiu. Nawet nie pamiętam kiedy zapadłam w sen.
< I jak April? Podoba Ci się? Jakiegoś takiego przypływu weny dostałam. xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz