niedziela, 23 listopada 2014

Od Cole'a CD. Emmy

- Twój plan jest świetny... - uśmiechnąłem się pod nosem. Zgodnie z planem, niepostrzeżenie Emma przebiegła na drugą stronę polany. Spojrzałem na nią i kiwnąłem głową. Wadera wypadła z za krzaków wymachując biodrem. 
- Hej... chłopcy - zakrzyknęła się do wielkich basiorów, a w jej oczach nie można było dostrzec ani cienia niepewności - co tam porabiacie?
- A ty to kto?! - jeden z wielkich, obdartych basiorów najeżył sierść i stanął przed nią blokując jej drogę dojścia do basiorów. Wszystko szło zgodnie z planem.
- Och! Mój drogi! - zachlipała, a ja przysłoniłem usta łapą, aby nie wybuchnąć śmiechem. - Mam ogromny problem! Potrzebuję do pomocy dwóch silnych, śmiałych i nad wyraz odważnych wilków, bo to zadanie tylko dla najlepszych!
- Jakież to zadanie, zacna panienko? - wtrącił się nagle drugi, wielki basior i spojrzał jej w oczy.
- Nie wtrącaj się głąbie! - warknął pierwszy basior i walnął go w łeb.
- Och, moi drodzy! - westchnęła Emma. - Mój ojciec już starości się chyli! A nagle przymiazło go okropnie wielkie drzewo! Tylko najsilniejsi, najmądrzejsi i najodważniejsi są w stanie mi pomóc w niedoli!
- Już lecimy na pomoc panieno, nie rozpaczaj! - wykrzyknęli obaj i ruszyli za waderą. Jakie niektóre wilki są głupie... dobra! Teraz moja kolej. Przygryzłem wargi... jeszcze nigdy nie używałem swojej mocy w taki sposób jak ten. Zmrużyłem oczy i skupiłem całą swoją energię i przesyłając ją do ziemi. Owinąłem grubymi pnączami łapy przeciwnika.
- Hej! Co się dzi... - krzyknął i urwał, gdyż zacisnąłem pięści i pociągnąłem łapy w dół i zacisnąłem powieki, aby na to nie patrzeć. Rozległ się głuchy trzask, a wilk z batem zawył z bólu i upadł na ziemię. Miał połamane wszystkie kończyny. Przełknąłem ślinę i podbiegłem do wilka, leżącego na ziemi tuż obok.
- Nic ci nie jest? - zapytałem, ale on nie odpowiadał, gdyż był nieprzytomny. Podniosłem go i pognałem do jaskini Samanthy zostawiając wilka z połamanymi kość w pędach zieleni. Zaczął kląć i zawodzić próbując bezsensownie wydostać się z mojej pułapki. Jednak cały czas musiałem trzymać zaciśniętą pięść, by tak się nie stało, przez co trudniej mi się biegło. W połowie drogi dołączyła do mnie Emma.
- I jak się z nimi rozprawiłaś? - zapytałem. - Opowiem ci na miejscu! - odparła stanowczo, więc razem pobiegliśmy do Samanthy...

<Emma? Wiem... poziom moich opowiadań zabija >.<>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz