Stanąłem na wysokim wzgórzu. Po kilku chwilach Sandstorm stawiła się obok mnie. Uśmiechałem się szeroko.
- Tak w ogóle to po co my i gdzie biegliśmy? - zapytała zdyszana. Spojrzałem na nią, a ona odgarnęła sobie włosy z twarzy.
- A nie wiem... - wzruszyłem ramionami i zamyśliłem na chwilę, siadając na ziemi. - Od zawsze coś dziwnie ciągnęło mnie do tego miejsca.
<Sands? Tak wiem... jestem beznadziejny... bo nie dość, że musisz czekać na moje beznadziejne opa, to jeszcze są beznadziejnie krótkie xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz