niedziela, 31 stycznia 2016

Od Restii CD. Winter

Potrzebowałam 2 sekund by zrozumieć, że jesteśmy w złej sytuacji.
- Winter... Las jest oddalony o 5 kilometrów... Nie uciekniemy. - wymamrotałam.
Poruszyła się niespokojnie.
- Zakop się w śniegu. - powiedziałam.
- To nic nie da... Jesteś zbyt widoczna, a psy mają węch.- odrzuciła propozycję.
Czyli możemy po prostu uciekać... Więc nie zastanawiając się długo ruszyłam najszybciej jak umiałam w stronę i tak za daleko położonego lasu. Winter wyrównała ze mną szybciej niż bym się spodziewała. Najwyraźniej była wysportowana. 
Biegłyśmy naprawdę szybko, ale obie zapewne wiedziałyśmy, że jeśli ludzie nie zrobią sobie przerwy to ucieczka będzie graniczyła z cudem. 
Mój oddech był nierówny. Winter trzymała się lepiej i właściwie nie musiałam wchodzić jej do głowy by wiedzieć, że myśli o mnie jak o wrzucie na tyłeczku. Ładnie mówiąc. Jestem w jej oczach bezużyteczna. No dobra... Gorzej. 
Może gdybym tak spróbowała ich zatrzymać telepatią czy może innymi mocami... Telepatia! To jest to! Wmówię psom, że biegną w złą stronę... Pewnie potraktują mój głos w głowie jak instynkt.
Stanęłam gwałtownie. Odwróciłam się  w stronę przeciwników. 
- Co ty robisz?! - oburzyła się Winter.
- Zaufaj mi. - szybko powiedziałam. - Kupuję nam czas.
Zajęło mi chwilkę dotarcie do głowy jednego z psów. Tak zaczęła się prawdziwa psychiczna walka.
'Lewo! Tam są!' Pies chciał się mnie pozbyć za wszelką cenę, ale ja też byłam uparta. 'Lewo! Tam są!!!! Uciekają! Lewo! Lewo!'
Pies myślał intensywnie.- Prosto. Prosto. Prosto. Prosto.
'Lewo... To ja instynkt. Lewo.'
Pies zwolnił odrobinę, ale tylko by znaleźć nową siłę na zaprzeczanie.
'Lewo! Lewo! Lewo!'
Pies już zaczął myśleć na złość mi. - Prawo. Prawo. Prawo.
To było to! Teraz jest czas na to by mu wmówić coś jeszcze prostszego.
'W przód. W przód.'
-Tył. Tył.
Pies zaczął zmieniać kierunek w amoku, ale ludzie zaczęli  coś podejrzewać. Kierowali psa dalej prosto.
'Prawo! Lewo! Prosto! W tył!'
Mieszałam psu w głowie.
'Prosto prosto! Lewo! Prawo! Skok do góry! Stój! Prawo! Lewo!'
Pies zwariował i poddał się mojej woli. Siadał, wstawał, skakał piszczał, szczekał i biegł raz t prawo, raz w lewo.
To wystarczyło. Mieli więcej psów w zaprzęgu więcej psów więc tylko ten jeden ich spowalniał co nie miało sensu. Jeden z ludzi bez myślnie posłał w psa nóż.
Po kilku sekundach zamiast być w umyśle psa mój umysł natkną się na ścianę. Nic. Już mieliśmy wystarczająco czasu. Teraz ludzie muszą go odpiąć zwaliś na bok i przepiąć psy na inne miejsca by dało się jechać. Mnóstwo czasu dla nas. Nie możemy jednak sobie pozwolić na zbędne minuty postoju.
- Udało się! Biegniemy! - krzyknęłam.
Wznowiłyśmy morderczy wyścig o życie. tym razem byłyśmy spokojniejsze, ale nie byłyśmy na tyle głupie by myśleć, ze to koniec walki. Nie, nie, nie. To początek. Ile ja historii o niezłomnych ludziach słyszałam... mnóstwo! A w każdej wilki mówił, żę oni nie odpuszczą. Mają w sercach za dużo nienawiści i zapału do mordu. Jesteśmy ich zabawkami. Nie puszczą nas od tak.
Już po pewnym czasie możnabyło dostrzec koniuszki drzew. Byłyśmy coraz bliżej gdy za nami dało się szłyszeć coraz głośniejsze wrzaski i wycie. Szybko spojrzałam w tamtą stronę by się zorientować, że musimy przyspieszyć. Na saniech był już tylko jeden człowiek i sanie były opróżnione pod względem prowiantu czy skór. Teraz psom było łatwiej. Były szybsze. nie dałabym rady powtórzyć sztuczki z kierunkami. Są za blisko. Zbyt szybko biegną.
Winter wyprzedziłą mnie o kilka metrów. WIedziałam, że nie będzie narażać swojego życia by ratować mnie więc próbowałam przyspieszyć z niewielkim skutkiem. 
Do pierwszych drzew miałyśly już tylko 7...6....5...4.... metrów. Ostatnie metry pokonywałyśmy już nie w sekundach lecz w minutach. Każdy pojedynczy skok trwał kilka chwil. Czas zwolnił, a zza pleców zaczęły lecieć włucznie. Człowiek się zbliżał. My też... Jeszcze tylko metr do... Lasu...
Sieć została zarzucona... Upadłam. Miałam zaplątaną łapę. Winter utknęła... Teraz muszę walczyć. Pierwsze co to użycie telekinezy. To najsilniejszy cios jaki mogę zadać. Kilka drzew szybko upadło tworząc ogrodzenie oddzielające mnie, a Człowieka.

<Winter? I jak dalej się to potoczy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz