Wyszedłem z jaskini bez słowa bo musiałem sobie wszystko przemyśleć. Cieszyłem się z tego że będziemy mieć szczeniaki. Jeszcze większą radość sprawiał mi sam uśmiech Diamond na myśl o nich.
Zastanawiałem się też co mógłbym dla niej zrobić. Nie miałem zbytnio na to pomysłu.
Rozprostowałem skrzydła i zacząłem się powoli wznosić. Wylądowałem na czubku najwyższego drzewa w okolicy. Wpatrywałem się w piękny krajobraz, a także słońce kierujące się ku zachodowi. Siedziałem tam dobre pół godziny. Potem poszedłem wolnym tempem w stronę naszej jaskini. Po drodze poszedłem nad jezioro by ugasić pragnienie. Moją uwagę przykuły dziwne kolorowe kryształki leżące na dnie tego jeziora. Podniosłem jeden lecz po zetknięciu z powietrzem natychmiast stracił swoje barwy. Pomyślałem że Diamond musi to zobaczyć. Pobiegłem do jaskini. Diamond widząc mnie uśmiechnęła się.
-Szybko, Diamond! Zaraz... - przerwałem bo wadera złapała się za brzuch i jęknęła. - Wszystko dobrze? - zapytałem z troską.
<Diamond? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz