Spojrzałam na wilka spoczywającego na ziemi. Krwawił. I pewnie by się zaraz wykrwawił. Ale co mnie to obchodzi? Nawet go nie znam. Na pewno by mnie nie polubił. Nikt mnie nigdy nie lubił. Już miałam odejść od wilka i ruszyć w dalszą drogę, gdy nagle ten jęknął boleśnie. Zatrzymałam się gwałtownie i przełknęłam ślinę jeżąc sierść na grzbiecie. Obróciłam głowę w jego stronę. On był przytomny. Jego oczy były otwarte. I patrzył na mnie. Nie potrafiłam rozpoznać tego podstępnego wzroku. Współczucie? Złość? Błaganie? Ból? Nie. Ta twarz była bez wyrazu. To napawało mnie tak wielkim niepokojem... westchnęłam głęboko. No dobrze. Podeszłam do niego i przymykając oczy przyłożyłam łapę do jego rany. Uchyliłam powieki, po czym mruknęłam sama do siebie:
- Za kilka minut powinno być w porządku.
Po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Ale znów tylko na kilka sekund. Wilk zaczął gwałtownie kaszleć.
- Czekaj - wykrztusił, po czym podniósł się na chwiejnych nogach. Na moim czole wystąpiły kroplę potu. Poruszyłam się niespokojnie. Zregenerował się do tego stadium w tak krótkim czasie? Co to był za wilk? Nie wiem, ale musiał być niesamowicie silny, groźny i niebezpieczny.
- Czego chcesz? - Wyszeptałam drżącym głosem bojąc się, że basior lada chwila rzuci się na mnie i rozszarpie na strzępy.
- Chciałem tylko podziękować... - zaczął.
- Podziękować? - Stanęłam jak wryta otwierając szeroko oczy.
<Modziu? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz