niedziela, 15 listopada 2015

Od Sandstorm CD. Veyrona

Naprawdę nie wiem, co mnie napadło, kiedy wyszłam i odezwałam się. Choć dwójka na mój i Veyrona widok zrobiła wielkie oczy, ja w głębi duszy miałam większe. Machnęłam niespokojnie ogonem i położyłam uszy. 
- My... - zaczęli, ale Veyron widząc ich bezradność powiedział:
- Moja przyjaciółka - jak i ja - chcielibyśmy dowiedzieć się, o co tu chodzi. - Basior stanął obok mnie. - I przede wszystkim to, dlaczego ukradliście nasze ciała - zmrużył lekko ślepia. 
Smolista wadera spojrzała na swojego małżonka. Obdarzali się takimi spojrzeniami, jakby porozumiewali się telepatycznie. Tak bardzo chciałam zajrzeć w ich myśli. 
- Veyron, słówko - rozkazałam basiorowi ostrym tonem. - Ta dwójka mi się nie podoba - powiedziałam cicho, kiedy 
- Czemu tak uważasz? - spytał zaciekawiony, ale jednocześnie urażony... Nawet nie wiem dlaczego.
- Źle im z oczu patrzy. 
Samiec westchnął i z rezygnacją spojrzał w niebo. Cmoknął i pokręcił głową.
- Wiele przeszli; stracili syna, który jest gdzieś przetrzymywany..
- To ja wiele przeszłam! - krzyknęłam zbulwersowana. - I to o wiele więcej!
W tej chwili miałam ochotę rzucić nim o drzewo. 
- Sands, uspokój się - warknął zupełnie jak nie on. Chyba, że znowu tylko mi się wydawało. 
Zacisnęłam usta, by powstrzymać ich drżenie i odwróciłam się zgarbiona. Zaczęłam się oddalać, choć tak naprawdę chciałam zostać i powiedzieć "przepraszam", jakby ta stara Sandstorm nagle się zbudziła. 
- I tak zaraz przyjdziesz! - krzyknął. I miał rację. 
Nie potrafiłam spędzić pół dnia sama. Jestem tak nisko usatysfakcjonowaną osobą, że nie przeżyłabym tylu samotnych godzin. A byłam tak uzależniona od Veyrona, że nienawidziłam się za to. 
***
- Jestem Kalatian - odezwała się nieznajoma. Przedstawiła jeszcze swojego partnera, jednakże nie zdołałam usłyszeć. Sunęłam z dziesięć metrów dalej; ogon szurał po ziemi zostawiając delikatny ślad na żwirze. Skupiona obserwowałam czarną wilczyce. Przeglądałam jej myśli jak katalog, ale nie znalazłam tam nim o swoim dziecku czy strach u o nim. Zmarszczyłam brwi i brnęłam głębiej w jej umysł. 
Na pysku malował się strach, przerażenie, ale w jej oczach... Zerknęła na mnie i całe ciało przeszedł dreszcz tak silny, aż musiałam przykucnąć, by nie stracić równowagi. Jedno spojrzenie sprawiło mi tyle bólu... Serce zaczęło bić jak szalone, a oddech stał sie nieregularny. Wbiłam wzrok w zeschniętą ziemię, która po chwili zaczęła się rozmazywać. Mrugnęłam parokrotnie, by powstrzymać łzy. Zacisnęłam wargę, by nie jęknąć. Kolor z mojego ciała zaczął spływać i po chwili odbiegłam od grupki jako niewidoczna istota. Łapy uginały się pode mną, jakby były z waty, a w głowie kłębiło się tyle myśli, widziałam tyle obrazów. Zamykając oczy przez myśli przelatywało tyle obrazów z mojego życia, że aż zaczęło to sprawiać ból. Złapałam się z głowę i zwinęłam w kłębek. Mój umysł zaczynał się psuć. Jęknęłam cicho i wszystko ustąpiło. Nabrałam tchu jak po nurkowaniu, jednak dalej trzymałam się za łeb. 
- Kim ty jesteś? - spytałam samą siebie patrząc prosto na Kalatian, która błądziła wzrokiem szukając mojego ciała.
Chciałam, by odpowiedź pojawiła się jak najszybciej. ale może to ja zaczynałam wariować?

<Veyron? :^ Nie mam na tę dwójkę pomysłu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz