- Dziękuję. I... Przepraszam cię - szepnąłem.
- Och, no, daj już spokój - wadera machnęła łapą i zaśmiała się lekko.
- Hej, wiesz co? Mam świetny pomysł - uśmiechnąłem się chytrze do Sandstorm.
- No jaki? - Wyszczerzyła zęby z lekkim zmieszaniem.
- Może wprowadzimy cię do twojej jaskini? - Poruszyłem znacząco brwiami. - No wiesz... w sensie, że wszystko ogarniemy tak ładnie, wyrzucimy niepotrzebne rzeczy, trochę ją rozjaśnimy, nadamy jej nowy zapach, postawimy nowe meble, jakoś ją udekorujemy... tak... tak wiesz, żebyś mogła czuć się tam tak, jak u siebie w domu i żeby było przytulnie, co?
- Hm... myślę, że to dobry pomysł, ale to może jutro, okej? - Ziewnęła. - Szczerze powiedziawszy mam już wystarczająco dużo wrażeń na dziś... chętnie bym się zregenerowała i pozbierała do kupy, a poza tym, zaraz się kompletnie ściemni, a wszystko widać słabo w blasku świec... no wiesz...
Wskazała na zabandażowaną ranę.
- Oczywiście - poczułem się lekko zmieszany. - Chodź, odprowadzę cię.
Wstaliśmy i ruszyliśmy razem w stronę nowego mieszkania wadery ścieżką na którą padało jasne światło promieni księżyca. Uśmiechnąłem się.
- A gdzie leży twoja jaskinia, Veyronie? - Sandstorm spojrzała w moje oczy.
- Em... no... ten... - zachichotałem nerwowo. - Jutro cię zaprowadzę, co ty na to?
- A ja na to jak na lato - wadera wyciągnęła się mrużąc oczy z zadowoleniem.
Maszerowaliśmy tak jeszcze przez krótki czas, po czym dotarliśmy do dużej, obszernej jaskini Sandstorm.
- No to, co mogę ci jeszcze powiedzieć? Do jutra - uśmiechnąłem się promiennie.
- Do jutra - zasalutowała wadera, choć przez chwilę na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
- Na pewno wszystko dobrze, Sands? - Zaniepokoiłem się.
- Ależ oczywiście - wilczyca uśmiechnęła się słabo, po czym zniknęła za progiem swojego nowego królestwa. Ja również udałem się na spoczynek.
- Och, no, daj już spokój - wadera machnęła łapą i zaśmiała się lekko.
- Hej, wiesz co? Mam świetny pomysł - uśmiechnąłem się chytrze do Sandstorm.
- No jaki? - Wyszczerzyła zęby z lekkim zmieszaniem.
- Może wprowadzimy cię do twojej jaskini? - Poruszyłem znacząco brwiami. - No wiesz... w sensie, że wszystko ogarniemy tak ładnie, wyrzucimy niepotrzebne rzeczy, trochę ją rozjaśnimy, nadamy jej nowy zapach, postawimy nowe meble, jakoś ją udekorujemy... tak... tak wiesz, żebyś mogła czuć się tam tak, jak u siebie w domu i żeby było przytulnie, co?
- Hm... myślę, że to dobry pomysł, ale to może jutro, okej? - Ziewnęła. - Szczerze powiedziawszy mam już wystarczająco dużo wrażeń na dziś... chętnie bym się zregenerowała i pozbierała do kupy, a poza tym, zaraz się kompletnie ściemni, a wszystko widać słabo w blasku świec... no wiesz...
Wskazała na zabandażowaną ranę.
- Oczywiście - poczułem się lekko zmieszany. - Chodź, odprowadzę cię.
Wstaliśmy i ruszyliśmy razem w stronę nowego mieszkania wadery ścieżką na którą padało jasne światło promieni księżyca. Uśmiechnąłem się.
- A gdzie leży twoja jaskinia, Veyronie? - Sandstorm spojrzała w moje oczy.
- Em... no... ten... - zachichotałem nerwowo. - Jutro cię zaprowadzę, co ty na to?
- A ja na to jak na lato - wadera wyciągnęła się mrużąc oczy z zadowoleniem.
Maszerowaliśmy tak jeszcze przez krótki czas, po czym dotarliśmy do dużej, obszernej jaskini Sandstorm.
- No to, co mogę ci jeszcze powiedzieć? Do jutra - uśmiechnąłem się promiennie.
- Do jutra - zasalutowała wadera, choć przez chwilę na jej twarzy pojawił się grymas bólu.
- Na pewno wszystko dobrze, Sands? - Zaniepokoiłem się.
- Ależ oczywiście - wilczyca uśmiechnęła się słabo, po czym zniknęła za progiem swojego nowego królestwa. Ja również udałem się na spoczynek.
***
Rano obudziło mnie kapanie wody. Otworzyłem oczy. Byłem w złym nastroju. Rozejrzałem się. O, no i jeszcze dach przecieka! Super! Po prostu niesamowicie genialnie!
- Nosz kur...
- Spokojnie... nie spinaj się tak... ziom. Trochę się wyluzuj, zaraz to naprawię - usłyszałem nagle głos.
- Kto tu jest?! - prawie podskoczyłem ze strachu odwracając się natychmiast. Zobaczyłem, jak z ciemności wyłania się jakaś wilczyca i zarzuca swoimi srebrnymi lokami.
- Nosz kur...
- Spokojnie... nie spinaj się tak... ziom. Trochę się wyluzuj, zaraz to naprawię - usłyszałem nagle głos.
- Kto tu jest?! - prawie podskoczyłem ze strachu odwracając się natychmiast. Zobaczyłem, jak z ciemności wyłania się jakaś wilczyca i zarzuca swoimi srebrnymi lokami.
- Ila? - Wybałuszyłem oczy. - Co ty tu robisz? Byłaś tu przez całą noc?
- Może - wyszczerzyła zęby wodząc po jaskini nieprzytomnym wzrokiem. Czułem, jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość.
- Wynocha! Won stąd! - Krzyknąłem oburzony.
- Ty to nigdy nie potrafisz się wyluzować... podejdź do tego z dystansem - czknęła wilczyca. - Idź do tej swojej paniusi, a kiedy wrócisz, dach będzie jak nowy.
- Czy ty jesteś pijana? - Zamrugałem.
- Może - Ila uśmiechnęła się i odwróciła do mnie szperając gdzieś w szufladach. Wziąłem głęboki wdech. Dobra. Sands pewnie na mnie czeka, no i nie będzie zbyt miło, jeśli przyjdę do niej zły i spóźniony.
- Liczę na ciebie - mruknąłem i wyszedłem z jaskini kierując się w stronę domu Sandstorm.
- Może - wyszczerzyła zęby wodząc po jaskini nieprzytomnym wzrokiem. Czułem, jak ogarnia mnie coraz większa wściekłość.
- Wynocha! Won stąd! - Krzyknąłem oburzony.
- Ty to nigdy nie potrafisz się wyluzować... podejdź do tego z dystansem - czknęła wilczyca. - Idź do tej swojej paniusi, a kiedy wrócisz, dach będzie jak nowy.
- Czy ty jesteś pijana? - Zamrugałem.
- Może - Ila uśmiechnęła się i odwróciła do mnie szperając gdzieś w szufladach. Wziąłem głęboki wdech. Dobra. Sands pewnie na mnie czeka, no i nie będzie zbyt miło, jeśli przyjdę do niej zły i spóźniony.
- Liczę na ciebie - mruknąłem i wyszedłem z jaskini kierując się w stronę domu Sandstorm.
***
- Spóźniłeś się... - wadera przewróciła oczami stojąc przed jaskinią, ale uśmiechnęła się do mnie. Na jej widok zrobiło mi się lżej.
- Miałem... hm... jakby to mówiąc małe problemy techniczne - zaśmiałem się. - No i nieproszonego gościa w jaskini.
- No właśnie! Miałeś mi pokazać, gdzie leży twoja jaskinia, żebym ja ciebie też mogła odwiedzać - pacnęła mnie łapą.
- No... to może jak skończymy?
- No dobrze - Sandstorm ponownie przewróciła oczami.
- To jak? Od czego zaczynamy? - Zmieniłem temat.
- Podejrzewam, że od odkurzania - wilczyca wyszczerzyła zęby.
- Miałem... hm... jakby to mówiąc małe problemy techniczne - zaśmiałem się. - No i nieproszonego gościa w jaskini.
- No właśnie! Miałeś mi pokazać, gdzie leży twoja jaskinia, żebym ja ciebie też mogła odwiedzać - pacnęła mnie łapą.
- No... to może jak skończymy?
- No dobrze - Sandstorm ponownie przewróciła oczami.
- To jak? Od czego zaczynamy? - Zmieniłem temat.
- Podejrzewam, że od odkurzania - wilczyca wyszczerzyła zęby.
- Będziesz chciała mieć okna w swojej jaskini? - Zapytałem.
- Chciałabym ale... w śnieżne i burzowe dni będzie wlatywać tu śnieg, woda i zimno, a w upalne słońce i gorąc. Nie dzięki - westchnęła.
- Och, come on... zapomniałaś, że władasz z lodowym miszczem? - Poruszyłem znacząco brwiami.
- Nawet, jeśli zakryjesz okna swoim przezroczystym lodem, to prędzej, czy później i tak stopnieje...
- Mam taki bajer w swojej jaskini, a lód, który stworzyłem nigdy nie stopniał, chyba, że sobie tego zażyczyłem.
- Przecież to niezgodne z prawami fizyki - zaczęła Sandstorm.
- A twoje lewitowanie jest z nimi zgodne? - Uśmiechnąłem się.
- No... nie - chrząknęła.
- No właśnie! A teraz wbijamy, żeby u ciebie poodkurzać, a potem zrobimy resztę - wkroczyliśmy do jaskini. Była dość obszerna ale taka, no... łysa. Podszedłem do tylnej ściany i zacząłem przyglądać się jej uważnie, po czym przejechałem po niej ręką, aby zgarnąć warstwę kurzu. I zaraz pożałowałem swojej decyzji. Jaskinia zatrzęsła się, a my upadliśmy na ziemię. Ściana zaczęła pękać tworząc jajowaty kształt i odgradzając kawałek skały od reszty pokoju, a po chwili on usunął się z naszych oczu odsłaniając przejście. Gdy pomieszczenie przestało się poruszać podszedłem do wyrwy w ścianie i spojrzałem przez nią.
- Sands... musisz to zobaczyć.
<Sanduś? Przejmujesz pałeczkę :D>
- Chciałabym ale... w śnieżne i burzowe dni będzie wlatywać tu śnieg, woda i zimno, a w upalne słońce i gorąc. Nie dzięki - westchnęła.
- Och, come on... zapomniałaś, że władasz z lodowym miszczem? - Poruszyłem znacząco brwiami.
- Nawet, jeśli zakryjesz okna swoim przezroczystym lodem, to prędzej, czy później i tak stopnieje...
- Mam taki bajer w swojej jaskini, a lód, który stworzyłem nigdy nie stopniał, chyba, że sobie tego zażyczyłem.
- Przecież to niezgodne z prawami fizyki - zaczęła Sandstorm.
- A twoje lewitowanie jest z nimi zgodne? - Uśmiechnąłem się.
- No... nie - chrząknęła.
- No właśnie! A teraz wbijamy, żeby u ciebie poodkurzać, a potem zrobimy resztę - wkroczyliśmy do jaskini. Była dość obszerna ale taka, no... łysa. Podszedłem do tylnej ściany i zacząłem przyglądać się jej uważnie, po czym przejechałem po niej ręką, aby zgarnąć warstwę kurzu. I zaraz pożałowałem swojej decyzji. Jaskinia zatrzęsła się, a my upadliśmy na ziemię. Ściana zaczęła pękać tworząc jajowaty kształt i odgradzając kawałek skały od reszty pokoju, a po chwili on usunął się z naszych oczu odsłaniając przejście. Gdy pomieszczenie przestało się poruszać podszedłem do wyrwy w ścianie i spojrzałem przez nią.
- Sands... musisz to zobaczyć.
<Sanduś? Przejmujesz pałeczkę :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz