Miałem nadzieję, że Ignis się na mnie nie obraziła bardzo ją lubię i jest ciekawa. Taka skryta weranda to ciekawe doświadczenie. Pomyślałem, że może jak jej coś przyniosę do jedzenia to nie będzie obrażona. Zrobiłem jak pomyślałem. Przywlekłem malutką sarenkę i nie budząc Ignis położyłem się kilka metrów od niej. Patrzyłem na nią i uświadomiłem sobie, że nie jestem pozbawiony uczuć tylko sobie tak wmawiałem. Ona mi to uświadomiła. Otworzyła powoli oczy. Chcąc nie chcąc uśmiechnąłem się.
-Cześc. To twoje?- zapytała nieśmiało.
-Cześć. Nie to twoje.- odpowiedziałem poważnie.
-Dziękuje.
-Smacznego.
I zeszczała jeść. Jak skończyła popatrzyła na mnie za zdziwieniem.
-Ty nie jesz?
-Nie. A opowiesz mi o czym śniłaś?
-Ehh... o wielu szczęśliwych wspomnieniach.- zająknęła się.
-To świetnie. Masz jakieś plany na dziś?
-Nie dziś nie mam planów.
-A to może zabierzesz mnie nad jezioro? Nigdy tam nie byłem, a podobno jest tam fajnie.
-Dobra. Tylko się nie zgub.- zażartowała.
-Postaram się. Hehe.
Spacerkiem ruszyliśmy przed siebie. Opowiadaliśmy sobie o miłych wspomnieniach z dzieciństwa. To był w końcu najlepszy czas w naszym życiu. Mieliśmy ciekawe tematy. Myślałem, że Ignis jest tak poważna, że nie zna się na żartach, ale bardzo się pomyliłem. Była taka zabawna i wycięła mi niezły numer ja udawała, że mdleje. Ja spanikowany nie wiem co robić, a ona mi uciekała. Świetnie się z nią bawiłem. W końcu dotarliśmy. Kazała mi zamknąć oczy i poprowadziła kawałek. Minęliśmy krzaki i westchnienia. Nie mogłem się doczekać jak tam jest...
<Ignis?>
<Ignis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz